Po niemal dwumiesięcznym śledztwie prokuratura na warszawskim Żoliborzu postawiła wczoraj Korze zarzuty. Piosenkarce grożą 3 lata więzienia za posiadanie 2,81 grama marihuany w domu. Już wcześniej Jackowska broniła się, że susz był przechowywany przez jej męża do celów badawczych. Taka będzie też jej linia obrony przed sądem.
Przykro nam, że z powodu znikomej ilości suszonych konopi indyjskich, które znajdowały się w domu dla celów badawczych, skierowano do sądu akt oskarżenia przeciwko Korze – czytamy w oficjalnym oświadczeniu prasowym wydanym przez menedżerkę Jackowskiej. Kamil Sipowicz, partner Kory – poeta, rzeźbiarz, malarz i naukowiec (posiada tytuł doktora nauk humanistycznych), jest autorem książek poświęconych historii konopi oraz hipisów w Polsce. Aktualnie kończy pracę nad kolejną pozycją o podobnej tematyce, a niewielką ilość marihuany przechowywanej w domu traktował jak materiał badawczy służący do zdjęć i opisów. Wszystkie te informacje zostały przekazane śledczym wraz z oświadczeniem Kory i Kamila, o tym, że nie palą marihuany i nie zamawiają przesyłek z taką zawartością, zostaną też powtórzone w Sądzie.
Oczywiście nikt chyba nie wątpi w to, że Kora nie powinna iść do więzienia za 3 gramy marihuany, czy nawet za 60, które przyszły pocztą zaadresowane na jej psa. Ale czy ktokolwiek uwierzy w to, że nie pali jej z mężem? Albo że nie zamówiła tej paczki, a jeżeli już zamówiła to "do celów badawczych"? To trochę jak z "kolekcjonowaniem" dopalaczy.
Sąd będzie musiał chyba udawać, że jej wierzy, albo udawać, że karząc ją "wymierza sprawiedliwość".
Myślicie, że takie sytuacje doprowadzą kiedyś do zmiany prawa, przez które dorośli ludzie muszą się wygłupiać?