Nie da się nie zauważyć, że pobyt Katarzyny Gwizdały we Francji mocno się przedłużył. Początkowo mówiono, że zabrała tam dzieci na wakacje. Potem, że przygotowuje córkę do rozpoczęcia roku szkolnego w paryskiej szkole. I że potrzebuje czasu, by załatwić swoje zagraniczne sprawy i spokojne pomyśleć o przeprowadzce do Polski. Jednak, jak donoszą znajomi Piotra Adamczyka, jego żona już nie wróci.
Zostawiła go - mówi w rozmowie z Super Expressem znajomy pary. Był jej potrzebny do wylansowania się w kraju i swoje zrobił. Zresztą to dwa zupełnie przeciwne charaktery. Piotr jest człowiekiem ułożonym, nieskorym do nieprzemyślanych działań. Ona natomiast to żądna przygód, szalona dziewczyna. Nie da się pogodzić ognia z wodą.
Najwyraźniej Gwiazdała liczyła na to, że jej kariera w Polsce szybciej się rozkręci. Niestety Adamczyk widocznie nie promował jej tak, jak to sobie wyobrazała. Trafiła z nim wprawdzie na ślubną okładkę Vivy jako "światowa" "Kate Rozz", ale nie załatwił jej roli w filmie, na co bardzo liczyła. W tej sytuacji prawdopodobnie postanowiła poszukać innego promotora swojego talentu.
To są nasze prywatne sprawy - oświadczyła w rozmowie z tabloidem mieszkająca w Białymstoku matka Katarzyny. Nic nie powiem.
Takie oświadczenia świadczą zwykle o tym, że rzeczywiście jest jakiś problem. Wystarczyłoby przecież powiedzieć "To nieprawda" i odłożyć słuchawkę.
Myślicie, że Ania Czartoryska czuje jakąś satysfakcję, że tak to się skończyło? Przypomnijmy, że Piotr zostawił ją, bo "nie chciał się angażować", a potem ekspresowo ożenił się z piękną, ale trochę dziwną celebrytką, wstydzącą się swojego polskiego nazwiska.
Przypomnijmy: "I tak długo z nim wytrzymała"