Wczoraj w siedzibie gliwickiej prokuratury odbyła się od dawna zapowiadana konfrontacja Katarzyny W. z Krzysztofem Rutkowskim. Prowadzący postępowanie w sprawie przekroczenia uprawnień przez byłego detektywa, chcieli w ten sposób ustalić, czy w trakcie przesłuchania matki uduszonej Madzi w nocy z 2 na 3 lutego Rutkowski groził jej lub próbował zastraszyć.
Jak już pisaliśmy pewny siebie Rutkowski zapowiedział, że "pogrąży matkę Madzi". Nie do końca mu to wyszło. Opuszczając siedzibę prokuratury, nie krył wściekłości.
Waśniewska zachowała się w sposób wyjątkowo bezczelny - skarży się dziennikarzowi Faktu. Znając geografię mojego mieszkania, wykorzystała pewne szczegóły do kolejnego kłamstwa. Nie mogę o nich mówić, bo to tajemnica postępowania. Dziwi mnie, że osoba, która kłamie i zmienia zeznania, musi być ze mną konfrontowana.
Najciekawszy fragment konfrontacji rozegrał się jednak przed wejściem. Waśniewska pojawiła się starannie wystylizowana, w topie odkrywającym głęboki dekolt, obcisłych rurkach i obwieszona biżuterią. Jej matka zemdlała zaś na schodach i karetka musiała ją zabrać do szpitala. Rutkowski pojawił się z kolei spóźniony, w towarzystwie nowej, również starannie wystrojonej narzeczonej. Najwyraźniej wszyscy przygotowali się na obecność fotoreporterów.
Waśniewska tym razem okazywała emocje i krzyczała do zebranych dziennikarzy: Czy mało wam sensacji?! Szkoda trochę, że nie pomyślała o swojej matce informując policję o fikcyjnym porwaniu.
Nadal będziemy prowadzić czynności zmierzające do wyjaśnienia wątku wpływania na świadka i gróźb karalnych - zapowiada w rozmowie z tabloidem rzecznik prokuratury, Michał Szulczyński. Pewne okoliczności sprawy przez obydwie te osoby były podawane odmiennie.