Jeśli ktokolwiek zastanawiał się, dlaczego nagle po latach ignorowania plotek, jakoby nadal była żoną Piotra Gesslera, restauratorka postanowiła je stanowczo zdementować, to już się to wyjaśniło. Nieprzypadkowo jej oświadczenie zbiegło się w czasie w nagłośnieniem afery, w której główną rolę gra jej były szwagier. Adam Gessler, brat Piotra jest winien miastu około 20 milionów złotych, a komornikowi od lat nie udaje się odzyskać nawet części zaległego długu. Mimo że każdy wie, że facet jest bogaty. Gessler idzie bowiem w zaparte i twierdzi, że nie ma grosza przy duszy. Żaden z lokali, które prowadzi, formalnie nie należy do niego.
Magda Gessler wprawdzie, jak już wspomniała, nie zamierza zrezygnować z cennego nazwiska mocno osadzonego w gastronomicznej tradycji, ale stanowczo odcina się od rodziny byłego męża. W szczególności od Adama Gesslera.
Ja tego pana prawie nie znam - zapewnia w rozmowie z tygodnikiem Na żywo. Pokłóciłam się z nim 20 lat temu, bardzo dawno odcięłam się od tej osoby. Wydaje mi się, że to jest osoba niebezpieczna. Urokliwy, pełen szarmu, boję się takich ludzi.
Zdaniem znajomych Magdy, żadne słowo w tej wypowiedzi nie jest przypadkowe.
Za sprawą długów Adama nazwisko Gessler źle się kojarzy w Warszawie - mówi znajoma restauratorki. Ta wypowiedź jest przemyślana.
Gessler z nazwiska oczywiście nie zrezygnuje. Jako Magda Ikonowicz zrobiłaby się trochę mniej medialna. Zobacz: "Nie zmienię nazwiska! Jest ZBYT CENNE!"