Reporter Super Expressu, którzy czatował pod domem Andrzeja Łapickiego tuż po jego śmierci zauważył, że jego o 60 lat młodsza żona wyrzuca na śmietnik z odziedziczonego mieszkania pamiątki po zmarłym dwa dni wcześniej mężu. Okazało się, że to cenne rzeczy, o które poprosił publicznie Emilian Kamiński i obiecał wystawić je w swoim Teatrze Kamienica. Pamiątki trafiły do niego prosto z kubła na śmieci.
Duże kontrowersje wzbudziło też to, że Kamila wyszła po kilku minutach ze stypy po zmarłym mężu, na którą przyszli jego przyjaciele. Wolała pójść na kawę z koleżanką. Zobacz:
Kamila postanowiła przerwać milczenie i udzieliła wywiadu najnowszemu numerowi Pani. Twierdzi, że jest nierozumiana.
Nie dostałam szansy przeżycia osobistej tragedii, nawet nie mogę sobie tego przepracować. Nikt nie wie, co przeżyłam przez ostatni czas w domu, szpitalu, i nikt nie ma prawa tego oceniać – oskarża. Skłamałabym, gdybym powiedziała, że się nie martwię. Z natury jestem osobą dość nerwową. Wszystko chcę zrobić szybko, przejmuję się drobiazgami. Od męża uczyłam się spokoju.
W pożegnaniu dla niego, mimo że byłam wtedy w najgorszym momencie życia, napisałam: Mężu, wiem, że wszystko będzie dobrze. Wierzę, że tak się kiedyś stanie, że osiągnę równowagę. Tego mi najbardziej teraz brakuje."
Zobacz też: