Wojciech Cejrowski nie przestaje zaskakiwać. Wiemy już, że gardzi gejami, "innowiercami" i wszystkimi, którzy nie wierzą w katolickie dogmaty wiary. W nowym wywiadzie z Dziennikiem Bałtyckim idzie jednak o krok dalej. Oprócz gejów i buddystów obraża też wszystkich pracowników TVN, firmy, dla której pracuje, i od której bierze pieniądze. Przekonuje, że TVN jest telewizją "kapusiów", "donosicieli" i "współpracowników komunistów".
TVN sformułował właśnie bardzo surowe standardy wypowiadania się dla swoich pracowników. Ciekawe, jak się poczują, gdy upomną ich za prywatne wpisy na Facebooku, podczas gdy Cejrowski nie straci pracy (bo pewnie jak zwykle nie straci) po takiej tyradzie. Nie mówiąc już o poniżaniu "pederastów".
My, katolicy, walczymy o swobodne wyznawanie naszej religii. Walczę też o to, żeby pan był katolikiem - jeśli pan nim nie jest - zaczyna celebryta. Bo taki mój ryt, że mam nawracać inne narody. Dzielę się tym, co najlepsze - Jezusem Chrystusem. Chcę, żeby w Polsce niedziela była dniem, w którym, tak jak w Izraelu, nie można kupić benzyny na stacji benzynowej.
Poprawność polityczna to jest odmóżdżenie. Głupota i propaganda. Wolę, kiedy ludzie są szczerzy i nazywają rzeczy po imieniu. Jeżeli kogoś nie lubię, to powinno to być zaklęte w słowie, którym się posługuję. Mówię więc "pederasta", a nie "gej", bo to słowo zawiera w sobie akceptację. Murzyna nazywam Murzynem - to jest poprawne słownikowo wyrażenie określające pewną grupę. Nie ma w nim nic obraźliwego. I nie dam sobie wpisać do mózgu Afroamerykanina, bo to jest zaburzanie wolności i niszczenie języka. Nie chcę też, żeby nazywano mnie eurosceptykiem. Jestem wrogiem Europy i proszę tak o mnie mówić.
- Ale chyba tak źle nie jest, skoro dziś prowadzi Pan równie mocno autorski program "Po mojemu". I to w TVN Style.
- Yvette Żółtowska, moja koleżanka jeszcze z czasów podstawówki, która była tam dyrektorką, obroniła tę koncepcję. Mój program jest porządny, zarabia i na razie się trzyma. Tym się różni komercyjna stacja od stricte politycznej własności SLD, jaką jest dziś TVP.
- Pana zwolennicy nie mają problemu z tym, że współpracuje Pan z TVN-em?
- Kiedy moi ludzie zarzucają mi, że idę do "wrażego" TVN-u, odpowiadam, że wybór mamy dziś trochę taki jak za komuny. TVP to komuniści. TVN to TW, tajni współpracownicy komunistów, kapusie, donosiciele. A Polsat to tajne służby, goście o 17 paszportach i 18 nazwiskach.
Czy to przytyk w kierunku właściciela stacji?
- Tak było z Pana ostatnim głośnym programem o buddyzmie?
- Tak. Walczyłem o niego w Telewizji Polskiej, ale nie poszedł. Proponowano mi zmiany, które powodowałyby wypaczenie treści. Udało mi się go za to sprzedać do TVN-u. Użyłem sztuczki - powiedziałem, że to jest pakiet, i albo kupują wszystkie odcinki, albo wcale. Były protesty, ale odcinek puścili.
- Sprowadził Pan buddyzm do wiary w "złote cielce" i demony, wykpiwając wewnętrzne sprzeczności w buddyjskich praktykach. Był Pan z tego programu zadowolony?
- Doskonały program, proszę pana. Dziennikarze, którzy go krytykowali, nie odrobili lekcji. Jestem kutym na cztery nogi producentem telewizyjnym i nie pakowałbym się w kłopoty, nie mając papierów. Czekam więc tylko na jakiś proces sądowy. Przyniosę wtedy Encyklopedię Britannica i okaże się, że scenariusz mojego programu - punkt po punkcie - to encyklopedyczny wykład tego, czym jest buddyzm. A drugą książką, na którą się powołam, będzie "Encyklopedia Buddyzmu", gdzie też jest dokładnie to samo, co w moim programie. To będzie spektakularny proces z idiotami. Nie wszystkim religiom należy się szacunek z definicji. Jeżeli ktoś jest wyznawcą satanizmu...
- Mówi Pan o jednej z największych religii świata.
- Ale to jest religia demoniczna, która odwołuje się do szatana! To nie wzbudza u mnie szacunku, tylko jest niebezpieczne. Jestem rzymskim katolikiem, żyję w świecie, w którym istnieje Bóg, anioły i demony. Dla mnie to jest świat realnie, fizycznie istniejący. I nie będę lekceważyć tego, że ktoś, jak Dalajlama, modli się do Lucyfera.
- Czyli potwierdza Pan zarzut, że programy podróżnicze robi Pan z pozycji człowieka przekonanego o wyższości własnej religii i kultury nad innymi?
- Ależ oczywiście!