Aleksandra Kwaśniewska swoje podwójne dokumenty - jedno wystawione na prawdziwe nazwisko, drugie na zupełnie inne, którego nie chce zdradzić - tłumaczy względami bezpieczeństwa.
Jeśli chodzi o plotki, że studiowałam pod zmienionym nazwiskiem, to nie do końca jest to prawda - wyjaśnia z rozmowie z Faktem. Studiowałam pod swoim nazwiskiem, ale w liceum miałam dwie legityamacje. Chodziło o względy bezpieczeństwa.
Wprawdzie córka ówczesnego prezydenta, była wpisana na listę studentów pod własnym nazwiskiem, jednak przedstawiając się nowym znajomym, często podawała to drugie.
Bywało, że nowo poznani ludzie pytali mnie, gdzie studiuję. Mówiłam, że psychologię na Uniwersytecie Warszawskim. "Co ty? A znasz Kwaśniewską?"- wspomina Ola. Odpowiadałam, że nie bardzo.
Jak złośliwie zauważa tabloid, Kwaśniewska chętnie jednak wracała do prawdziwego nazwiska za każdym razem, gdy mogła na nim skorzystać. Na przykład negocjując swój udział w Tańcu z gwiazdami lub kontrakt z Dzień Dobry TVN czy TVN Style. Raczej nie zdarza się, by występowała w mediach jako anonimowa specjalistka w dziedzinie psychologii.
Najwyraźniej dobrze wspomina czasy, kiedy jej tata sprawował urząd prezydenta RP, a nią samą dyskretnie opiekowali się oficerowie BOR-u.
Siedzieliśmy w nocy nad jeziorem. Przyjeżdżają miejscowi - wspominała w rozmowie z Gazeta Wyborczą jedną ze swoich wakacyjnych przygód. Boimy się, bo piją i zaczynają nam agresywnie zaglądać do namiotu. Nagle zamieszanie, wstawili się za nami turyści, którzy spali w namiocie nieopodal.
Dużo później wyszło na jaw, że byli to funkcjonariusze BOR w cywilu. Wprawdzie dzieciom prezydenta taka ochrona nie przysługuje, jednak czasem dostają ją w szczególnych przypadkach. Jak zdradził były prezydent, rodzina Kwaśniewskich otrzymywała anonimowe listy z pogróżkami dotyczącymi porwania Oli.