Joanna Krupa żyje w trochę innej rzeczywistości niż większość ludzi. Niedawno podpisała kontrakt na występ w drugim sezonie przykrego reality show The Real Housewives of Miami, którego bohaterki robią z siebie pośmiewisko za pieniądze. Oczywiście nie przejmuje się tym. Za pieniądze robiła już w końcu bardziej poniżające rzeczy - choćby w filmikach dla fetyszystów:
Nie ma weeding. Bo my teraz zrobiliśmy reality show, teraz wszystko zależy od producentów – mówi Krupa w rozmowie w Dzień Dobry Wakacje. Ja jestem w show biznesie tak długo, że dla mnie być przed kamerą jest naturalne. Ludzie myślą, że moje życie jest jak w bajce, że mam fajnego narzeczonego, piękną siostrę, super mamę, tatę, mam pieski, żyjemy sobie i wszystko jest super. Ale tak nie jest. Ja mam takie same problemy, jak każda osoba. Kłócę się z narzeczonym o rzeczy, co normalne ludzie się kłócą. Mam normalne problemy, jak każdy inny, dlatego chciałam zrobić reality show. Już przez dwa lata nad tym pracowaliśmy, żeby ludzie wiedzieli.
Już wcześniej tłumaczyła, że uważa, że występ w programie okazał się zbawienny dla jej związku. Twierdzi, że po raz pierwszy w życiu spędziła tyle czasu ze swoim narzeczonym. Całe 3 miesiące...
Jakby nie program, to już byśmy razem nie byli. Muszę powiedzieć, że ludzie mówią, że reality shows niszczą ludziom relationships, u nas uratowali – przekonuje. Byłam przez 3 miesiące w Miami. Tak, to albo ja jechałam do Miami, albo on do Los Angeles. Nagrywamy reality show i musimy to, co w środku siedzi o tym mówić. Bo tak to będzie nudny i nikt nie będzie oglądał. It may lay a pressure na nas, że musimy rozmawiać o tym, co było w sercu. Mieliśmy problemy przez rok. Przez to show musieliśmy usiąść i porozmawiać.
Miejmy w takim razie nadzieję, że nie zabraknie im okazji do szczerych, publicznych rozmów.