Luiza twierdzi, że matka uduszonej Madzi przestraszyła się jej i tego, co ma do powiedzenia. Chodzi o noc z 2 na 3 lutego, kiedy to Katarzyna W. wyznała Rutkowskiemu, że Madzia nie została porwana, lecz zmarła w wyniku uderzenia główką o próg. Gliwicka prokuratura chce ustalić, czy zeznanie nie zostało wymuszone groźbą lub szantażem. Wczoraj w tej sprawie zeznawała obecna przy rozmowie Rutkowskiego z Waśniewską była zakonnica.
Prokurator planował skonfrontować jej zeznania z wersją Katarzyny, jednak ta nie pojawiła się w prokuraturze.
Nie wiem dlaczego, ale myślę, że to był kolejny jej kaprys, że nie przyszła - powiedziała Luiza, opuszczając budynek. Dziwię się, że pani Katarzyna nie jest w stanie pokonać tak krótkiego dystansu. Albo się wystraszyła, albo doszło do kolejnej manipulacji. Złożyłam zeznania.Treści nie mogę ujawnić. Powiem tyle, że Krzysztof Rutkowski w żaden sposób nie skłaniał jej do składania fałszywych zeznań. To jej wymysł i fanaberia. Przekazałam również prokuraturze pewne dowody, które dał mi Rutkowski, mam nadzieję, że pomogą w sprawie.
Zapytana, w jakich relacjach pozostaje obecnie ze swoim byłym kochankiem, który - według jej własnych słów - zdradzał ją i oszukiwał, odpowiedziała: W bardzo przyjaznych.
Po zeznaniach Luizy Rutkowski wyraźnie nabrał pewności siebie i zapowiada zemstę na matce Madzi.
Podjąłem decyzję i w najbliższych dniach złożę zawiadomienie do gliwickiej prokuratury, dotyczące składania fałszywych oskarżeń i zeznań wobec mnie przez Katarzynę Waśniewską - ogłosił dziennikarzom.
Tymczasem, jak informuje Michał Szulczyński, rzecznik gliwickiej prokuratury, Waśniewskiej za unikanie konfrontacji nie grożą żadne sankcje.
Mogła to zrobić, bo występuje w sprawie jako świadek - wyjaśnia rzecznik. Musi jednak przedstawić usprawiedliwienie swojej nieobecności. Kolejnej konfrontacji obu pań nie będzie. Waśniewskiej, mimo że się nie stawiła, nic nie grozi.
W ogóle chyba nic jej nie grozi.