Robert Janowski zaplanował swój trzeci ślub na wrzesień tego roku. Uznał jednak, że chyba trochę się pospieszył i postanowił go przełożyć. Nowa data nie jest jeszcze znana. Jak donosi Fakt, nie chodzi o to, że w kwestii ślubów wrzesień zdecydowanie będzie należał do Oli Kwaśniewskiej. Bardziej chyba o to, że dzięki Monice Richardson i Agnieszce Włodarczyk odbieranie dzieciom ojców i chwalenie się tym publicznie, przestało być modne. Jak zapewniają znajomi prezentera, chce poczekać z ogłaszaniem nowej miłości na wyrok sądu w sprawie o ustanowienie opieki nad dwiema córkami oraz podjęcie decyzji o miejscu ich zamieszkania.
Pierwsza rozprawa nie przyniosła żadnego rozstrzygnięcia, kolejna została wyznaczona na koniec września.
Robert zdecydował, że dopóki sprawa w sądzie nie zostanie zamknięta, on i Monika pozostaną w narzeczeństwie - potwierdza w rozmowie z tabloidem jego znajomy. Ani on ani jego była żona nie mają zamiaru się poddać, więc sprawa może się jeszcze długo ciągnąć.
Afiszowanie się nową miłością na gruzach starej było do tej pory przyjętą normą w show biznesie. Przez to, co stało się ostatnio z wizerunkami Agnieszki Włodarczyk i Moniki Richardson, inni celebryci nabiorą może nieco wrażliwości. To dobra lekcja dla niewiernych mężów i kobiet luźno traktujących cudze, wieloletnie związki. Skoro nie martwią się o to, co czują porzucone żony, może przekona ich wizja straty pieniędzy i popularności?
Przypomnijmy, że Monika Richardson, aby zachować pracę w TTV, musi teraz udowodnić, że nadal jest lubiana:
Jeśli nowy program nie będzie miał dobrych wyników oglądalności, to będzie musiała rozejrzeć się za nowym zajęciem gdzieś indziej - zapowiedziała osoba ze stacji.
Możecie więc zagłosować pilotami.