A jednak nie będzie ugody pomiędzy Borysem Szycem a fotografem zarzucającym mu pobicie. Przypomnijmy, że chodzi o incydent z listopada zeszłego roku. Aktor zaatakował ponoć fotografa przed jedną z warszawskich restauracji. Pobity tłumaczył, że nie pracuje dla żadnej z gazet, a w ogóle to zajmuje się zawodowo fotografią ślubną. Poza tym podczas zajścia nie miał przy sobie aparatu fotograficznego. Pobity miał pod okiem 4 centymetrową ranę. Aktor zniszczył mu także okulary warte 500 złotych. Artystę wyraźnie poniosło.
Przybyli na miejsce zdarzenia policjanci ustalili, że Szyc znajdował się pod wpływem alkoholu. Zobacz: Szyc POBIŁ FOTOREPORTERA?! "Był pijany!"
Kiedy prokuratura umorzyła sprawę z powodu "niskiej szkodliwości", fotograf wniósł prywatny akt oskarżenia przeciwko Borysowi S. z art. 157 paragraf 2 Kodeksu Karnego ("kto powoduje naruszenie czynności narządu ciała lub rozstrój zdrowia trwający nie dłużej niż 7 dni podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat dwóch").
Miało dojść między nimi do ugody, jednak, jak donosi Twoje Imperium, Szyc się właśnie rozmyślił.
Byłem zdziwiony, gdy usłyszałem od pełnomocnika, który reprezentował nieobecnego w sądzie pana Szyca, że ugody nie będzie, bo to ponoć pan Szyc jest poszkodowany, a nie ja - mówi w rozmowie z tabloidem fotograf. A że jego zeznania różnią się od moich, sąd nakazał przesłuchanie świadków.
Pobitemu radzimy następnym razem oddać. Gdyby wyjaśnili to sobie na miejscu, pewnie nie byłoby teraz problemów.