Monika Richardson przeżywa ostatnio poważne problemy wizerunkowe. Wiele osób jest zdania, że sama jest sobie winna. Zbyt mocno afiszowała się chyba swoim związkiem ze Zbyszkiem Zamachowskim, opowiadała o tym, kiedy uprawiają seks. Potem przesadziła w drugą stronę, ogłaszając, że odchodzi z Facebooka i nazywając "znajomych" "szczurami". Zobacz: Richardson KASUJE PROFIL NA FACEBOOKU! "SZCZURY!"
Ostatnio żaliła się też, że nie może spać, bo ma za mało pieniędzy. Super Express podliczył, że rzeczywiście ma pewne powody do zmartwień - według tabloidu zarabia o 16 tysięcy złotych miesięcznie mniej. Tyle dostawała w Radiu Złote Przeboje oraz za prowadzenie programu Raz lepiej raz gorzej. Obie posady straciła w ciągu ostatniego miesiąca.
Wizerunkowi Moniki bardzo zaszkodził ostry wpis na blogu Krystyny Jandy. Aktorka uświadomiła wszystkim, jak bardzo cierpi, słuchając wyznań Moniki była żona Zamachowskiego. Schudła tak, że jej już prawie nie ma i słaba jest tak, ze chwieje się jak trzcina na wietrze, nie ma siły nawet mówić - napisała aktorka.
Następna była Ewa Minge. Przypomnijmy:
Pośrednio ta miłość może szkodzić karierze pani Richardson - wyjaśnia w rozmowie z tabloidem dawno nie widziany na łamach Piotr Tymochowicz. Szczególnie kiedy ta miłość sprzedawana jest nieumiejętnie. Doniesienia o porzuceniu byłych małżonków tworzą tło tej historii i właśnie tło w tym wypadku jest silniejsze niż to, co na pierwszym planie czyli miłość. To tło wzbudza zawiść, lekceważenie, niechęć. Nie da się zbudować szczęścia na nieszczęściu innych i to chyba najbardziej uderza ludzi. Może to zabrzmi okrutnie, ale miłość sprzedawana medialnie jest zarezerwowana dla pięknych, młodych i zdrowych.
A może wystarczy po prostu obnosić się uczuciem odrobinę mniej, lub przynajmniej nie w telewizji śniadaniowej? Wypowiedzi o porannym seksie mogą usłyszeć przecież również dzieci lub porzucona żona aktora. I chyba usłyszała.