Anna Dereszowska wysłała niedawno do redakcji tabloidów oświadczenie, w którym zapewnia, że informacje na temat przyczyn rozpadu jej związku z Piotrem Grabowskim to jedynie spekulacje. Wygląda na to, że para postanowiła ratować swój związek. Przynajmniej medialnie. Niedawno aktor przyszedł do ich wspólnego domu z bagażami. Po tajemniczej przerwie chyba znów zamieszkali razem. Zobacz: Grabowski wrócił do Dereszowskiej?
Aktorka trafiła na okładkę najnowszego numeru Twojego Stylu, który reklamuje hasłem: "Nie wystarcza mi to, co mam". Opowiada w nim bardzo enigmatycznie o jakichś problemach w związku. Tak enigmatycznie, że nie wiadomo, o co może chodzić :)
- Myślę, że powoli mój dziki napęd i apetyt na życie się temperuje, normalnieje, choć bliskim jeszcze trudno to zauważyć – wyznaje w wywiadzie. Córka ma cztery lata i wydaje mi się, że potrzebuje więcej uwagi, skupienia, niż kiedy była malutka. Już wiele rzeczy rozumie, wyczuwa napięcie między dorosłymi i wyciąga swoje wnioski. Chcę z nią o wszystkim na bieżąco rozmawiać, żeby nie musiała z czymś borykać się sama. Jako mama uczę się słuchać uważnie córki, pytać, koncentrować się na niej, nawet gdy telefon dzwoni non stop i cały świat wali mi się na głowę. Córka jest dla mnie najważniejsza. Świadomość odpowiedzialności za nią sprawia, że trzy razy się zastanowię, zanim zrobię coś, co mogłoby zburzyć jej spokój.
- Portale internetowe donoszą, że rozstajecie się z mężem...
- Nie odnoszę się do plotek - mówi jak zwykle nie zaprzeczając.
- W waszym zawodzie zdarza się, że na planie znika się na długo. Jesteś zazdrosna o Piotra? Stosujesz zasadę: ufaj, ale sprawdzaj?
- Nie, nie sprawdzałam nigdy nikogo, choć może świadczy to o mojej naiwności. Oczywiście pojawia się ukłucie, kiedy mój facet rozmawia z jakąś kobietą i obniża mu się tembr głosu. Ale mnie też zdarza się flirtować. Nieświadomie. Wydaje mi się, że tylko z kimś rozmawiam, a inni mówią, że iskrzyło. Nie robię scen zazdrości. Zazdrość nie jest moim grzechem w związku. Nie potrafię szczerze rozmawiać, zamykam się w sobie i niby wszystko jest OK, uśmiecham się, ale w środku kolekcjonuję zadry. Jestem kobietą, która na pytanie: "Coś się stało?", odpowiada: "Nie, nic", świetnie kamufluję uczucia, nie potrafię się pokłócić, rzucić szklanką, wyrzucić złych emocji z siebie. A frustracja narasta.
Wierzymy Annie, że zdarza jej się flirotwać tylko "nieświadomie". Jej sumienie jest na pewno czystsze niż stół z TVN-u.