Małgorzata Rozenek należy do nowych ulubienic kierownictwa TVN-u. Pracodawcy pokładają w niej sporo nadziei, których jak na razie nie zawodzi. Mówi się o niej dużo, chociaż niekoniecznie dobrze. Ona też mówi dużo.
W najnowszej Vivie ukazał się wywiad, w którym Rozenek opowiada o swoim prywatnym życiu i po raz kolejny przekonuje, że "perfekcyjną panią" jest nie tylko przed kamerami. Ma to chyba zapisane w kontrakcie. Nadal przekonuje, że kobiety powinny więcej sprzątać:
- Pani perfekcja jest na sprzedaż?
- Nie mam nic na sprzedaż, chcę odczarować obraz kobiety zajmującej się domem i pokazać pewien model życia. Często musiałam tłumaczyć się z tego, że marnuję czas. Nie mogłam zrozumieć, dlaczego dbanie o dom i dzieci jest w takiej pogardzie. Dzisiaj dbamy o wszystko: o swój biznes, o swój orgazm, o wygląd, a przestaliśmy dbać o dom, który jest najważniejszy. Kobieta może robić wszystko, tylko nie sprzątać w domu. Zastanawiam się, czy tylko mnie to dziwi, czy innych też?
- Pozwala sobie Pani czasem na luz? - pyta dziennikarka.
- Nawet często. Ale poprawię teraz pani okulary, bo leżą na szkłach i nie mogę tego zdzierżyć. Ale mam w sobie dużo szaleństwa. Jak się bawię, to na całego. Przed podróżą wszystko muszę mieć zapięte na ostatni guzik. To moje szaleństwo.
Oberwało się również jej mężowi, Jackowi Rozenkowi, który na swoje nieszczęście nie jest tak perfekcyjny, jak jego żona. Małgorzata nienajlepiej wspomina jego oświadczyny na koniu:
- To był kary koń, poza tym przyjechał podczas burzy, więc obawiałam się, że się spłoszy. Marny pomysł. Ten pierścionek też był zbędny, ponieważ od dawna wiedzieliśmy, że będziemy razem.
- Nienawidzę dostawać kwiatów! - dodaje dalej. Nie lubię niespodzianek i prezentów, bo tylko ja wiem, co dla mnie jest dobre. Naprawdę, to straszna cecha!
Zapewnia też, że w ich domu to ona jest bardziej męska:
U nas ja jestem ta surowa, a mąż łagodny. To ja jestem klasycznym przykładem mężczyzny.
Mąż nie ma zapewne nic przeciwko takim wyznaniom, bo Małgorzata zarabia na nich sporo pieniędzy. Zastanawiamy się tylko, czy wymyślają to razem i śmieją się potem ze znajomymi czytając te głupoty, czy jednak udają, że to trochę na serio.