Główną linią obrony Kuby Wojewódzkiego i Michała Figurskiego po "żartach" z gwałcenia Ukrainek było udowadnianie, że prezentowali jedynie poglądy "statystycznego Polaka", który jest prostakiem i rasistą. O ile w przypadku Wojewódzkiego, znacznie cenniejszego dla pracodawców, wszystko rozeszło się po kościach, Figurski pracę w Esce Rock stracił bezpowrotnie. Odbiło się to negatywnie na wieloletniej przyjaźni obu panów. Zobacz: Figurski żali się na Kubę: "POZBYLI SIĘ MNIE!"
W najnowszym wywiadzie dla Gazety Wyborczej Figurski żali się, w jakiej niepewności i stresie musi żyć od wybuchu skandalu. Jak twierdzi, znacznie pogorszył się standard życia jego rodziny. Musiał zrezygnować z... jedzenia sushi na mieście. Martwi się też o koszty paliwa do porsche. Brzmi jak żart? On to mówi na poważnie.
- Kiedy poczułeś, że ten "milion dolców" ucieka? - pyta dziennikarz.
- To był proces. Gdy przeprosiłem na antenie, a to był piątek, pojechałem do domu, z kwiatami. Dałem je naszej sprzątaczce.
- To ta Ukrainka jest prawdziwa?
- Prawdziwa. Mówię jej wtedy o audycji, o tym, co powiedziałem, że jest brzydka, że gwałt. Śmieje się z tego. Kilka dni później narada z szefami, na stole leżą gazety, które mnie i Kubę potępiają. Ale szefowie są za nami. Potem zostaję odsunięty od konferansjerki na Euro 2012 i robi się groźnie. Radio nas zawiesza, mija kilka dni, wchodzę do dyrektora programowego, słucham monologu, że przeze mnie zagrożona jest koncesja radia, że mogą się wycofać reklamodawcy, że nie stosowałem się do ostrzeżeń, zawiodłem słuchaczy. Dostaję wypowiedzenie.
- Twoja żona, Odeta, mówi za chwilę, że "też ją gwałcisz".
- I ma przez to problemy w TVP, bo na korytarzu szepty, bo w tle walka, kto będzie prowadził program "Kawa czy herbata". Ale ma pewną robotę przy "Studiu olimpijskim". Wyrzucają ją jednak, bo telewidzowie chcą krwi za nieudane relacje.
"Widzowie chcą krwi"...? Figurscy naprawdę chyba uwierzyli, że są w tej historii ofiarami. A może ludzie po prostu przestali ich lubić i nie chcą ich już oglądać w roli bogatych i zadowolonych z siebie celebrytów?
Figurski stara się dalej wzbudzić współczucie czytelników. Mamy wrażenie, że nie rozumie trochę, ile zarabiają ludzie, o których sympatię zabiega i co myślą o takich "problemach":
- Potem Odeta traci program "Kawa czy herbata", a mnie sypią się kolejne kontrakty. Pewna telewizja dzwoni, że nie poprowadzę programu, który był zaklepany, dla innej mam robić program, ale nie odbierają telefonów.
- "Milion dolców" się oddala.
- Wtedy to czuję. Siadamy z Odetą, liczymy, na czym oszczędzić, co jest zbędne. Wiesz, przestajesz chodzić co tydzień na sushi, kupować w drogich sklepach. Zauważam też, ile kosztuje benzyna. Zaczynasz liczyć, ile warte są twoje samochody.
- Tniecie domowy budżet?
- Nie jedziemy na urlop za granicę, tylko do Zakopanego. A tam osaczenie. Ludzie robią nam telefonami komórkowymi zdjęcia, które zaraz lądują w sieci albo w tabloidach. Jedno daje "Super Express" z podpisem, że nie stać nas na wyjazd za granicę. A właścicielem tej gazety jest ten sam facet, który wywalił mnie z Eski, widząc, że może przeze mnie stracić. Jestem bezrobotny, bez planów, żona też, a wokół sępy. Mam kryzys. Zaczynam wątpić, czy to, co robiłem przez lata, było dobre, czy miało jakąś wartość. Nasza sprzątaczka też podłamana, bo dzwonią do niej koleżanki, potępiając nas, a ona pyta, czy może dla nas jeszcze pracować. Czuje się winna.
...
Trudno to aż skomentować. To chyba po prostu najlepszy od lat dowód na to, jak trudno przychodzi ludziom przyznanie się do własnych błędów. Nawet w tak jednoznacznej sytuacji, gdy krytykują ich już prawie wszyscy.
Po tych żalach warto przypomnieć, że tuż po zwolnieniu Michał chwalił się publicznie, jak jest ustawiony i bogaty, i "obiecywał", że świetnie sobie poradzi.
Co powiecie na składkę na sushi dla Figurskiego? I na paliwo do porsche...