Dyrektor programowy TVN-u, Edward Miszczak, zaskoczył swoim szczerym wywiadem we Wprost nawet największych sympatyków stacji. Nazwał w nim otwarcie fanów TVN-u "lemingami" i przyznał, że Szymon Majewski wyleciał z pracy, bo śmiał się z nieodpowiedniej partii.
Majewski komentuje to dopiero teraz, w wywiadzie z Gazetą Wyborczą. Przyznaje, że w pierwszej chwili aż nie uwierzył w to, co przeczytał:
- Jak pan zareagował na słowa Edwarda Miszczaka, dyrektora programowego TVN, który miesiąc temu we "Wprost" powiedział o pana programie "Szymon Majewski show": "on się sprawdzał kiedy emocje leżały na ulicach, a lemingi nie chcą, żeby się specjalnie śmiano z Platformy Obywatelskiej.
- Źle. Miałem wrażenie, że to wywiad, którego mogłaby udzielić jakaś znerwicowana aktorka, która ma gorszy dzień. Nie chcę wierzyć, że tak mogło być. Jedyne co może tłumaczyć tę wypowiedź, to brak autoryzacji tej rozmowy. Ale jeśli te słowa są prawdziwe, to jest to tragedia.
To mnie stawia w idiotycznej sytuacji. Bo dla mnie każda władza jest śmieszna, nieważne czy ma barwy PO, czy jakieś inne. Poczułem się po prostu dziwnie.
Właśnie z tego powodu w TVN nie ma już dla niego miejsca. Szymon tłumaczy, że przez naciski szefostwa od dawna nie lubił swojej pracy:
- Drzwi do TVN są już przed panem zamknięte?
- Smutno mi, że nie ma już tego rozdziału. Ale prawda jest taka, że od 1,5 roku nie lubiłem robić tego programu. Źle się czułem, gdy zmieniała się jego pora emisji, pojawiło się uciekanie w inne formaty. Ja nie jestem zwierzęciem korporacyjnym. Lubię pracować bez stresu. Nie umiem słuchać z góry ustalonych recept. A gdy pojawia się presja uciekającej widowni, presja producentów, którzy widzą to inaczej, zabawa zostaje mi zabrana. Niektórzy mogą uważać, że powinien biegać po scenie z kurczakiem, albo łykać cynamon, a ja po prostu nie chcę tego robić. Wolę robić program satyryczny.
Szymon krytykuje też po raz kolejny Kubę Wojewódzkiego, który od lat przekonuje do głosowania na Platformę. Jego zdaniem nie ma nic gorszego niż takie zaangażowanie polityczne:
Odkąd żartuje sobie z polityków spotykałem się z dwoma ich rodzajami. Jedni chcieli mnie podawać do sądów, a inni obłaskawiać. Pamiętam rozmowę z ministrem edukacji Romanem Giertychem, który zadzwonił po jednym z żartów i chciał zaprosić na kawę. Nie pojechałem. Moim zdaniem, nie można wchodzić w takie relacje. W sumie, na kolację można jeszcze pójść, ale artysta nie powinien namawiać ludzi do głosowania na kogokolwiek. To jest jego prawdziwy koniec.
Kto więc zastąpi Szymona w stacji dla "lemingów"? Przychodzi nam do głowy jeden kandydat. Sam ostatnio powiedział, że jest "fachowcem" i za pieniądze śmieje się z tego, z kogo mu każą. Powinien się nadać: