Wystarczył jedynie tydzień, by Ewa Farna zapomniała o groźnym wypadku, który spowodowała po pijaku, i pojawiła się na opolskiej scenie podczas festiwalu. Uśmiechnięta pozowała fotoreporterom i udawała, że nic się nie stało. W najnowszym wywiadzie studentka prawa znów przedstawia się jako ofiara, która musi znosić falę niezasłużonej krytyki.
Gdybym chciała żeby ludzie zapomnieli o moim wypadku, zniknęłabym aż sprawa przycichnie. A ja robię przecież wręcz odwrotnie - wystawiam się na krytykę idąc do programu, w którym będę co tydzień oceniana za wszystko, od stylizacji po występ mojego zespołu – przekonuje w rozmowie z Party. Wiem, że serwisy plotkarskie będą mnie krytykować, bo najwyraźniej się na mnie uwzięły, ale od pewnego momentu nie śledzę co piszą, bo zabronili mi tego lekarze. Wypadek samochodowy to taka sytuacja, którą pamięta się na całe życie, ale denerwuje mnie, że niektóre media ilekroć o mnie piszą, zawsze na koniec muszą o nim wspomnieć.
Farna odpowiada również Dodzie, która ostro skrytykowała zachowanie młodej piosenkarki (zobacz: Doda KRYTYKUJE FARNĘ!). Twierdzi, że... nie wiedziała, że jest pijana. Nie wspomina o tym, że zaprzeczała słowom policjantów, którzy potwierdzili, że miała we krwi promil alkoholu, a krytykę pod swoim adresem nazwała "moralizowaniem".
Doda powiedziała żebym nie mydliła ludziom oczu i miała rację. Ludzie mogli pomyśleć, że świadomie prowadziłam pijana, a następnego dnia wmawiałam wszystkim, że byłam trzeźwa. A ja po prostu nie miałam pojęcia, jak długo alkohol utrzymuje się w organizmie i myślałam, że skoro kilka godzin po skończeniu imprezy czuję się trzeźwa, to mogę jechać. Gdybym wiedziała, że jestem pod wpływem alkoholu to nie wsiadłabym za kierownicę.
Jak myślicie, tłumaczyłaby się tak samo, gdyby ktoś przez nią ucierpiał?