Kolejny artysta postanowił zabrać głos w dyskusji na temat palenia marihuany. Co ciekawe, tym razem wypowiada się osoba o bardzo burzliwej przeszłości, z której wyciągnęła wnioski. Krzysztof Krawczyk za swój upadek sprzed lat wini używki, ale nie marihuanę.
Graliśmy po różnych środkach odurzających i gdy pewnego dnia zagraliśmy na trzeźwo, to się okazało, że to najlepsza wersja naszych występów - wspomina w rozmowie z Super Expressem. Marihuana czasem leczy, jej palenie mi nie przeszkadza. Jak mnie ktoś poczęstuje, nie odmawiam, ale nie mam słabości do narkotyków. Z wyjątkiem heroiny skosztowałem wielu substancji - PCP, grzybki halucynogenne...
To było po rozwodzie z moją żoną - wyjaśnia. Bardzo to przeżywałem, trafiłem do hippisowskiej wspólnoty, w której byłem częstowany marihuaną, haszyszem. Wydaje mi się, że jeśli ktoś nie ma charakteru, to się tym narkotykom podda. Ja się im nie poddałem.
Ramonka zamówiła ostatnio aż 60 gramów. To znak, że ma już problemy z kontrolowaniem nałogu?