W jesiennej ramówce polsatowski Must Be The Music wydaje się być programem najbardziej nastawionym na poszukiwanie talentów, a nieco mniej na lansowanie się jurorów. Poza tym prezentuje chyba najszersze spektrum gatunków muzycznych, od disco polo po death metal.
Nie inaczej było w trzecim odcinku castingowym. Jako pierwszy zaprezentował się zespół The Riffers, którego członkowie otwarcie przyznali, że grają od zaledwie pół roku. Niestety, było to słychać i widać w ocenach sędziów - zobaczyli cztery razy "nie".
Nieczysto, nierówno, strasznie mnie to fascynuje, że wokalista, który śpiewa dość rytmicznie, rusza się całkowicie źle - podsumowała Elżbieta Zapendowska. Nierówno max, nie było tego, co w reggae jest podstawą: HAJ! My tutaj mieliśmy się dobrze czuć i dobrze bawić, a myślę, że my się tutaj bardzo źle czuliśmy - dodała specjalistka od "haju", Kora Jackowska.
Na scenie zobaczyliśmy również Martę Moszczyńską, która śpiewała wcześniej u Janusza Józefowicza i... Piotra Rubika. Jurorzy nie mogli zrozumieć, dlaczego utalentowana 23-latka jak do tej pory nie zaistniała z własnymi piosenkami.
Ty jesteś tyle lat w branży i nie masz własnego repertuaru? Jesteś totalnie niekreatywna, za to powinnaś dostać cztery nie! - stwierdziła Zapendowska.
Mimo to dziewczyna dostała się do następnego etapu, jednak, jak zapowiedział Łozo, będzie musiała "znaleźć siebie i dopiero im pokazać".
Duże wrażenie na jurorach zrobiły za to dziewczyny z zespołu Lejdis bez Gentleman, które wykonały piosenkę Hi-Fi zespołu Banda i Wanda w ciekawej i oryginalnej aranżacji.
Jeden z najlepszych aranży w Must be the music, bardzo jesteście sprawne instrumentalistki, świetne to było! - zachwycał się Adam Sztaba. Piękny cios na perkusji - dodał Łozo.
Bardzo ładnie, bardzo inteligentnie, bardzo czysto, kocham, kocham, kocham! - podsumowała Kora.
Jednak największym odkryciem i zaskoczeniem odcinka można określić bez wątpienia 32-letniego Tomasza Kowalskiego, rockmana z długimi włosami, który w przejmujący sposób wykonał Modlitwę Dżemu, za co otrzymał komplet pozytywnych ocen.
Muszę ci powiedzieć, że ten utwór kocham i nawet pracuję na nim, bo to jest fajna szkoła prowadzenia liryki poprzez spowiedź. I jest to najlepsze wykonanie tej piosenki, jakie słyszałam - stwierdziła Zapendowska. Bardzo podobne wykonanie, w gruncie rzeczy zawsze to powinien być zarzut, a w twoim przypadku to jest zaleta - dodała Kora.
Jesteś elektryzującą postacią, jesteś fenomenalny! Boję się, że możesz zajść bardzo daleko w tym programie! - podsumował Łozo.
Cztery razy "nie" zobaczyła z kolei Żaneta Domańska, która odważyła się wykonać piosenkę Manaamu, Boskie Buenos.
Stawiasz dźwięki, śpiewasz, ale w tym wykonie nic nie było takiego, kolejne odśpiewanie - oceniła Zapendowska. Kora była dużo ostrzejsza: Ta piosenka jest taka, że ten wokal musi być wtłoczony w muzykę, bo inaczej jest nie do słuchania, inaczej jest horror. Ta cała fraza musi być ciasna, inaczej to się nie da, to jest coś tak strasznego. Byłam bardzo ciekawa, jesteś inteligentna, zakładam, że ktoś, kto studiuje ma rozum, a mnie zaczyna szlag trafiać, jak możesz coś takiego zrobić wiedząc, że ja tu siedzę?
Dużą dozą wyrozumiałości wykazali się z kolei w stosunku do nastolatek z zespołu Brain's All Gone, które po wykonaniu dodatkowego utworu przeszły dalej.
Dziewczynki, nic nie umiecie, ale jesteście urocze - oceniła Zapendowska. Fantastyczna wersja dla niesłyszących! - dodał Sztaba.
Spodobał Wam się ktoś z tego odcinka?