Były student seminarium duchownego, Szymon Hołownia, postanowił stanąć w obronie kontrowersyjnego księdza z salezjańskiego gimnazjum. Twierdzi, że ksiądz Kozyra jest niesprawiedliwie krytykowany w mediach. Wydaje się, że jego głównym błędem było ,zdaniem Szymona to, że opublikował zdjęcia ze swoich zabaw w sieci:
Prokuratorzy, kuratorzy, ministrowie, wszyscy ganiają teraz wokół lubińskiej sprawy jak kot z pęcherzem, cali drżą, wiedząc, że dziś w kraju poluje się na urzędników nie dość szybko "ogarniających" oburzające społeczeństwo "kejsy" - pisze Hołownia we Wprost. To śmieszne, gdy poważni dziennikarze urządzają wokół kolan księdza wielkie debaty, przejęci, jakby zdobywali właśnie (bez tlenu) szczyty śledczego dziennikarstwa. Przy okazji zanieczyszczają jednak - co dużo gorsze - swoimi lepkimi skojarzeniami połacie dziecięcej wyobraźni.
Czy ludzie powinni więc milczeć i udawać, że nie widzieli tych zdjęć?
Szymon przekonuje, że klęczącym dziewczynkom "przez myśl bowiem prawdopodobnie nie przeszło", że ich "zabawę" ktoś może wziąć za molestowanie seksualne. To dlatego jego zdaniem to nie każący im przed sobą kląkać ksiądz, ale "telewizyjni moraliści" zniszczyli ich dzieciństwo. Nazywa to ostro "dywanowym bombardowaniem młodzieży syfem" i ma za złe mediom, że mówią przy tej okazji o skandalach seksualnych w kościele katolickim. Przekonuje, że zabawy z księdzem były tylko niewinnym "otrzęsinowym szaleństwem":
Rozgrzani malowniczym tematem koledzy dziennikarze dywanowo zbombardowali młodzież całym syfem świata dorosłych. Kilka tygodni temu dzieciaki miały przecież w pamięci po prostu otrzęsinowe szaleństwo, my teraz "ubogaciliśmy" ich dusze nie tylko o historię skandali seksualnych w Kościele katolickim, ale przede wszystkim wszczepiliśmy gen nieufności, który każe im się odtąd zastanawiać, czy każdy człowiek, który się do nich po prostu uśmiecha, nie chce ich przypadkiem niecnie wykorzystać.
Zgadzacie się, że ksiądz Kozyra dobrze wykorzystał ufność swoich uczniów?