Joanna Liszowska dopiero po ślubie zdała sobie sprawę, co to znaczy "wspólna opieka nad dzieckiem" według szwedzkiego prawa. Podejmując decyzję o poślubieniu Oli Serneke, wiedziała wprawdzie, że ma on córkę z poprzedniego związku, jednak nie przypuszczała, że ich kontakty będą tak zażyłe.
Jak donosi Rewia, przeszkadza jej zwłaszcza przyjaźń łącząca Olę z byłą partnerką. Narzeka, że mąż widuje się z nią rzadziej niż z matką swojej starszej córki. Szczególnie teraz, gdy pracuje w Warszawie nad Przyjaciółkami i Got To Dance. Tylko taniec.
W Szwecji prawo nakazuje ojcu dziecka zajmować się nim na zmianę z matką - wyjaśnia w rozmowie z tygodnikiem Rewia jej przyjaciółka. Ola zatem, gdy jest w kraju, mieszka z matką swojej córki. Joasia nie może się z tym pogodzić. Podobnie jej rodzice. Dla nich, ludzi o tradycyjnych wartościach, jest nie do pomyślenia życie niemal jednocześnie z dwiema rodzinami. A tam przecież w dobrym tonie jest przyjaźń z matkami swoich dzieci.
Cóż, związki z milionerami miewają również minusy. To właśnie dlatego Liszowska coraz więcej czasu spędza z Polsce. Dużo pracuje, postanowiła także kupić dom pod Warszawą i zamieszkać w nim na stałe.
Chce mieć poczucie, że ma coś pewnego, skoro mąż tak często przebywa z dala od niej i ich córki - zdradza znajomy aktorki. To dlatego wpadła na pomysł, by Ola kupił dom dla niej i małej Emmy.
Dom jest oczywiście duży i bardzo, bardzo drogi. Zobacz: Liszowska ZAPŁACI ZA DOM... 6,5 MILIONA!