Tym razem poszło o wybór szkoły dla adoptowanego synka celebrytki, Shaantiego. Piotr Adamczyk liczył na to, że jej bogaty były mąż nie będzie się wtrącał, gdyż adopcja chłopca odbyła się już po ich rozwodzie. Starał się, żeby Shaanti poszedł od września do polskiej szkoły. Jego mama, Katarzyna Gwizdała byłanby wtedy bardziej związana z naszym krajem, w którym tak rzadko bywa. Piotr był bardzo rozczarowany, gdy okazało się, że żona zapisała syna, tak jak swoją córkę Mię, do szkoły we Francji.
Aktor jest przekonany, że i o tej sprawie zadecydował Jean Manuel Rozen. Gwizdała liczy się z nim, jak widać, bardziej niż z obecnym mężem.
Adamczyk uważa, że pierwszy mąż ma ogromny wpływ na Kasię i że wybór szkoły dla Shaantiego przedyskutowała ostatecznie właśnie z nim - wyjaśnia w rozmowie z Faktem znajomy aktora. To był dla niego policzek, tym bardziej, że chciał adoptować chłopca. Kasię i Rozena łączy córka Mia, ale nie powinien mieć prawa głosu w sprawach, które dotyczą Shaantiego. Kasia próbowała tłumaczyć Piotrowi, że chciała jedynie, żeby dzieci uczyły się w tym samym mieście, ale on już nie chciał słuchać.
Skończyło się tak kłótnią jak poprzednio, na ulicy?