Maria Peszek po dłuższej nieobecności w mediach udzieliła wywiadu Jackowi Żakowskiemu. Dowiadujemy się z niego, że przez ostatnie pół roku nie było jej w Polsce. Na łamach najnowszej Polityki ukazała się jej obszerna "spowiedź", w której przyznaje, że przeszła załamanie nerwowe. Peszek czuje się już lepiej i właśnie wraca na rynek muzyczny z nowa płytą zatytułowaną Jezus Maria Peszek. W ramach jej promocji opowiada swoją historię:
Wyglądało dość groźnie. A potem się okazało doświadczeniem granicznym. Dla mnie jest ważne, żeby jasno powiedzieć: tak wyglądał rok mojego życia. Przez rok wszystko było bólem i chaosem. Chciałam umrzeć. Ukochany nie pozwolił mi umrzeć – mówi piosenkarka.
Niewielu ludzi dostaje takie wsparcie - dodaje. Chciałam im powiedzieć, że każdy może się w takim piekle znaleźć i że można z niego wrócić. Myślałam, że nigdy już nic nie napiszę. Czułam się, jakby ktoś mi wyjął wtyczkę z kontaktu. Neurastenia. Stany lękowe. Kilkunastotygodniowa bezsenność. Napady paniki. Widziałam, jak bliscy mi ludzie cierpią, kiedy ja cierpiałam, a oni nie mogli mi pomóc. Ale byłam w uprzywilejowanej sytuacji. Miałam wsparcie bliskich. Stać mnie było, żeby zapłacić bardzo dobremu terapeucie. I mogłam przestać pracować, żeby wyjechać z Polski na pół roku. To była misja ratunkowa. Nie wiedzieliśmy, czy wrócimy. Byłam przekonana, że już nie będę artystką. Czułam, że za dużo mnie to kosztowało.
Maria Peszek ciężki stan odczuwała nie tylko na poziomie emocji oraz ataków lekowych, ale także cierpienia fizycznego. Z powodu problemów psychicznych odczuwała bolesne nerwobóle, które na kilka miesięcy zrobiły z niej kalekę:
Fizyczny ból jest taki, że nie można wytrzymać. U mnie ulokował się w kręgu, który bez żadnych powodów wypadał. Bolało tak, że w Bangkoku godzinami leżałam pod prysznicem przekonana, że to się nigdy nie skończy. Wtedy uzmysłowiłam sobie, że mogę zdecydować, czy chcę żyć, czy nie. Świadomość, że żyję – lub nie – bo tak zdecydowałam, była wyzwalająca. Pomyślałam: skoro mogę zdecydować, czy żyję, to może mogę też zdecydować, żeby przestało boleć? Trwało jeszcze długo. Poradziłam sobie, kiedy zrozumiałam, że boli mnie z głowy. Sześć tygodni leżałam w hamaku na azjatyckiej wyspie. Morze przychodziło i odchodziło, a mi z ust ciekła ślina jak Nicholsonowi po lobotomii w "Locie nad kukułczym gniazdem". Ukochany mnie karmił, a ja myślałam tylko, żeby przestało boleć. Któregoś dnia przez pięć minut nie bolało. Potem przez 10 minut. Potem przez godzinę.
Peszek oskarża też lekarza, który poradził jej żeby zaszła w ciążę, o mentalny "gwałt":
Jeden z lekarzy wprost mi walnął: niech se pani zrobi dziecko. W ciąży smutek przejdzie. To było, jakby mi wsadził rękę w majtki i w mózg jednocześnie.