Po znalezieniu w domu Kory Jackowskiej i Kamila Sipowicza 2,83 gramów marihuany Prokuratura Okręgowa w Warszawie zdecydowała się skierować do sądu akt oskarżenia przeciwko piosenkarce. Zgodnie z przepisami kodeksu karnego grożą jej 3 lata więzienia.
Sprawa zaczęła się, jak zapewne pamiętacie, od zamówionej do domu Kory paczki z nieco większą ilością marihuany - 60 gramami. Na szczęście okazało się, że zamówiła je jej suczka Ramona, więc przynajmniej za nie Korze nic nie grozi.
Wygląda na to, że proces jeszcze potrwa. Warszawski Sąd Okręgowy zwrócił sprawę prokuraturze i nakazał uzupełnienie postępowania. Kluczowe ma być... wykonanie badań psychiatrycznych.
Zgodnie z ustawą o przeciwdziałaniu narkomanii obowiązkowe jest też sporządzenie przez specjalistę wywiadu, czyli rozmowy z oskarżonym na temat środków, których dotyczy sprawa - mówił dziennikarzom Igor Tuleya, rzecznik prasowy warszawskiego sądu okręgowego.
Prokurator tłumaczy, że w ich mniemaniu nie było podstaw do skierowania na takie badania: Z akt sprawy wcale nie wynika, aby oskarżona była uzależniona, czy też sama zażywała narkotyki, więc nie było podstaw do skierowania jej na badania psychiatryczne - argumentował rzecznik prokuratury, Dariusz Ślepokura.
To prawda. Każdy Polak wie, że Kora nigdy nie paliła ani nie pali marihuany :)
Wyjaśnia też, że w przypadku Kory nie można było zastosować przepisu umożliwiającego umorzenie postępowania w przypadku stwierdzenia posiadania narkotyku "na własny użytek".
W orzecznictwie przyjmuje się, że nieznaczna ilość to jedna-dwie działki, a w tym przypadku chodzi o około pięć-sześć działek - mówił rzecznik. Ponadto Olga J. wskazywała, że środki te nie były na jej własny użytek.
Rzeczywiście, Kamil Sipowicz zapewniał, że spora przesyłka ze Stanów, zaadresowana do Ramonki, była mu potrzebna do napisania książki o narkotykach. Jesteśmy zresztą pewni, że powiedział prawdę. Tylko może nie całą :)