Oglądając kolejne odcinki piątej edycji Mam Talent trudno oprzeć się wrażeniu, że nowy skład sędziowski okazał się całkiem dobrym pomysłem. Co prawda wypowiedzi Roberta Kozyry są nie mniej reżyserowane niż występy jego poprzednika, Kuby Wojewódzkiego, jednak Agnieszka Chylińska w roli przewodniczącej jury sprawdza się naprawdę dobrze, a na dodatek wszyscy wyglądają na uradowanych wspólną zabawą.
I tak, wszyscy dobrze bawili się, kiedy na scenę wszedł niejaki Zilber MC (znany z nieudanego występu w duecie w poprzedniej edycji X Factor), który przedstawił się jako "mistrz ceremonii" i zaprezentował freestyle do słów podanych przed jurorów: pieluchy (Chylińska), seks (Kozyra) i rzęsorek (Foremniak).
Jesteś* ekspansywny, wychodzisz do przodu, genialny, ja ciebie uwielbiam!* - zachwycała się Chylińska. Chłopak dostał komplet pozytywnych ocen i przeszedł dalej. Tyle szczęścia nie miał Tomasz Kabis, iluzjonista-recytator, który postawił nie tylko na sztuczkę z moczoną w szklance chusteczką, która nagle stała się sucha, ale również na opowiadanie "magicznej" historii, która bardzo przypadła do gustu Agnieszce.
Jakby pan przychodził do moich dzieci, gęby rozdziawione... - skomentowała jego występ. Niestety, reszta sędziów nie podzielała jej zachwytów i uczestnik nie przeszedł do kolejnego etapu.
Jako następny na scenie zaprezentował się Artur Świrat, którego nazwisko niezwykle rozbawiło Chylińską... Widzowie pamiętają go z poprzedniej edycji You Can Dance, a na widowni zobaczyć można było Bartosza Wilniewicza, z którym przyjaźnią się od czasu udziału w programie. 23-latek stepował i śpiewał, chociaż jurorzy woleli, żeby poprzestał raczej na tej pierwsze czynności.
Zaskoczyłeś nas trochę, bo więcej było śpiewu niż stepowania na tym gumolicie - oceniła Agnieszka. Jesteś przesympatyczny gość, ale ja bym bardzo chciała, żebyś tylko stepować, bo śpiewać, to nie bardzo - dodała Foremniak. Występ najbardziej spodobał się Kozyrze, który wykorzystał go do dość niespodziewanej prywatnej wycieczki w stronę... Janusza Józefowicza.
Masz wdzięk i masz talent. To był klasyczny musicalowy występ. Janusz Józefowicz jak włączy ten program to będzie zielony z zazdrości, bo jesteś taki, jaki on chciałby być!
Mieszane uczucia wywołał występ zespołu o intrygującej nazwie M.E.M, składającego się z „prywatnych przedsiębiorców” oraz policjanta w wieku od 38 do 44 lat. Wykonali dość dziwną piosenkę, odwołującą się do stylistyki muzyki elektronicznej w stylu Kraftwerk. Najbardziej aktywnym członkiem zespołu był niejaki Mariusz, który skakał, pokrzykiwał i namawiał widownię do "robienia wiatru"..
Posłuchaj mnie Mariusz, na moment przestań gadać - zaczęła Chylińska. Gdybym grała z tobą w kapeli, to bym cię zabiła. Bardzo pchasz się do przodu, więc albo załóż własną kapelę i bądź tam wiatrem, albo wycofaj się i daj szansę innym.
Jurorom nie spodobał się również występ Mikołaja Perłowskiego, bezrobotnego absolwenta filologii polskiej, którego pasją jest aktorstwo i, jak się okazało, Agnieszka Chylińska. W swojej melorecytacji zachwalał wokalistkę, odsłaniał łydkę i dokładnie nie było wiadomo, o co w tym występie chodzi.
O żesz ty w mordę, Jezu Mikołaj, co za zaszczyt... - zaczęła zmieszana Chylińska. Najgorsze jest, że pomyliłeś się we wszystkim... Kiedy uczestnik zszedł ze sceny, słysząc trzy razy "nie", dodała: Wyobraź sobie, że taki facet miałby uczyć dzieci?
Chcielibyście zostać tak skomentowani na oczach kilku milionów widzów?