Małżeństwo Piotra Adamczyka i Katarzyny Gwizdały, która chce być nazywana w mediach "Kate Rozz" okazuje się być największą pomyłką 2012 roku. Ponieważ mamy już koniec września, coraz bardziej wątpliwe wydaje się, by komukolwiek udało się przebić ich w tej konkurencji. Jak donosi tygodnik Na żywo związek trzymany w interesie Vivy w tajemnicy do ostatniej chwili nie opiera się raczej na wzajemnym zaufaniu. Kasia i Piotr nabrali ostatnio zwyczaju wzajemnego szpiegowania się, co można było zaobserwować podczas imprezy "Polacy z Werwą". Para pojawiła się na niej razem, jednak zdaniem obserwujących ich gości, dało się wyczuć między nimi napięcie.
Wyglądało to jak nachalna manifestacja pojednania - mówi jeden z naocznych świadków. Zdawali się ogłaszać: "Zobaczcie, pogodziliśmy się, znów się kochamy i wszystko jest u nas w porządku. To, co się o nas pisze i mówi to nieprawda." Potem prawie się do siebie nie odzywali .
Jak jest naprawdę, pokazali siedząc już na widowni, przekonani, że nikt na nich nie patrzy. Jak relacjonuje tabloid, w pewnej chwili na telefon Gwizdały przyszedł SMS. Kiedy celebrytka czytała wiadomość, mąż ukradkiem zerkał na jej wyświetlacz. Kiedy zorientowała się w sytuacji... zasłoniła ekran dłonią! Kiedy po chwili SMS-a otrzymał również Adamczyk, na jego wyświetlacz zerkała z kolei Kasia.
Wyglądało to tak, jakby się wzajemnie kontrolowali - ocenia znajomy pary. Ich wzajemne relacje doznały ostatnio kilku wstrząsów i nie są już oparte na szczerości uczuć. Wprawdzie we Lwowie dogadali się co do przyszłości, ale jeśli istotą małżeństwa są tylko ustalenia, to trudno będzie o zaufanie. Oni teraz będą się nieustannie sprawdzać. Zwłaszcza Piotr, który z natury jest podejrzliwy .
Przypomnijmy zdjęcia z imprezy, na której chcieli pokazać, że się kochają: