Jak już pisaliśmy, relacje małżeńskie Piotra Adamczyka i Katarzyny Gwizdały, chcącej by nazywać ją "Kate Rozz", stają się coraz dziwniejsze. Para nabrała zwyczaju wzajemnego kontrolowania się, co można było zauważyć podczas niedawnej imprezy. Gwizdała chroniła prywatność swoich SMS-ów, zasłaniając wyświetlacz przed zaglądającym przez ramię małżonkiem.
Jak twierdzą znajomi pary, nieufność i podejrzliwość to główne wady Piotra. Podobno jeśli się na kimś raz zawiedzie, jest gotów całkowicie wykreślić tę osobę ze swojego życia. Zobacz: Adamczyk i Gwizdała pójdą na terapię?!
Jak donosi Fakt, na początek wykreślił jej dzieci. Nawet Shaantiego, którego jeszcze niedawno chciał adoptować.
Poprosił Kate, by na razie nie przylatywała z dziećmi - mówi znajomy aktora. Wolał oszczędzić im rozczarowań, gdyby ich związek okazał się jednak niewypałem.
Odkąd Gwizdała zorientowała się, że Adamczyk ma jej już dość, nie ustaje z próbach naprawienia ogłoszonego w sesji w Vivie małżeństwa. Zaproponowała Adamczykowi udział w terapii dla par, ale on nie jest nią zainteresowany. Jak twierdzą informatorzy tabloidu, mama Gwizdały oraz jej teściowa namawiają ją, by zastosowała stary jak świat sposób "na dziecko".
Nie jest tajemnicą, że Piotr marzy o własnym dziecku. Jednak trójka dzieci, w tym dwójka mieszkająca we Francji, a jedno z Polsce, mogłyby jeszcze bardziej skomplikować ich relacje rodzinne. Gwizdała też na razie nie wykazuje entuzjazmu w tym kierunku. Kolejne dziecko mogłoby przeszkodzić jej w karierze celebrytki, którą nadal planuje zrobić w Polsce, opierając się na "światowo" brzmiącym nazwisku.