Trudno orzec, czy świdnicka prokuratura uzna wyznanie ducha zmarłej w grudniu zeszłego roku artystki za okoliczność łagodzącą dla jej "opiekunki" Elżbiety B. Kobiecie postawiono zarzuty znęcania się psychicznego i fizycznego, co zdaniem biegłych znacznie przyspieszyło śmierć artystki i przysporzyło jej wielkich cierpień pod koniec życia.
Zdaniem medium, Janiny Buczek-Szymańskiej, prokuratura jest w błędzie. Wie to od samej zmarłej.
Rozmawiałam w nocy - wyznaje w rozmowie z Super Expressem medium. Musiałam odczekać 9 miesięcy, bo przez 9 miesięcy dusza się błąka. Dopiero po tym okresie zaczyna odpoczywać i wtedy można spokojnie porozmawiać. "
Trudno przeoczyć, że zeznania ducha Villas są bardzo korzystne dla Elżbiety B.
"Nikt mi w tej śmierci nie pomógł" - to były jedne z jej pierwszych słów - mówi Buczek-Szymańska w rozmowie z tabloidem. "Nikogo nie chciałam widzieć, sama nie pozwalałam sobie nic z tą nogą zrobić". Jeśli dobrze ją zrozumiałam to ona w jakimś sensie sama się zagłodziła. Pod koniec życia nie chciała jeść. To jednak nie było samobójstwo. To raczej przygnębienie, depresja, nic już się jej nie chciało.