Jak wiadomo, Katarzyna W. nie pochodzi z zamożnej rodziny. Sama obecnie nie pracuje. Od czasu rozpoczęcia śledztwa w sprawie najpierw porwania, a potem śmierci jej 6-miesięcznej córeczki, przepracowała zaledwie kilka dni, tańcząc na rurze z jednym z krakowskich klubów ze striptizem. Otrzymała wprawdzie tantiemy za opublikowaną w maju książkę oraz wynagrodzenia za wywiady, ale nie były to duże kwoty. Skąd zatem ma pieniądze na nowe ubrania, fryzury i biżuterię? Jak donosi Fakt, od niedawna do komisariatu w Sosnowcu przyjeżdża też nowym rowerem.
Zdaniem tabloidu, W. nadal utrzymuje jej mąż, przebywający obecnie w Wielkiej Brytanii Bartłomiej Waśniewski. W takiej sytuacji polskie prawo zabezpiecza bowiem interesy niepracujących żon.
W tej sytuacji każda kobieta ma prawo wystąpić o alimenty - podpowiada ekspert tabloidu, mec. Marek Malara z Katowic. Jeżeli małżonek bez jej zgody wyjechał za granicę i nie przyczynia się do wspólnego utrzymywania rodziny, to znaczy nie przysyła jej pieniędzy na życie, a ona nie jest w stanie samodzielnie się utrzymać, wówczas ma prawo wystąpić do sądu o alimenty. Ponadto warto dodać, że jeśli ktoś, kto ma obowiązek alimentacyjny, uporczywie się od niego uchyla, może zostać skazany na 3 lata więzienia.
Jak już pisaliśmy, mimo wielokrotnie składanych deklaracji, ani Bartosz ani Katarzyna nie złożyli jeszcze w sądzie pozwu rozwodowego. Być może więc Bartek przysyła po prostu żonie pieniądze.
Katarzyna udowadnia całej Polsce, że nawet po takiej tragedii można żyć całkiem nieźle.