Ostatnio Britney Spears zgodziła się na sesję zdjęciową i wywiad dla pisma OK! Wydawało się, że chce to zrobić, by pokazać, że wraca do siebie, nagrywa nową płytę i rozpoczyna nowe życie. Nic bardziej mylnego.
Zdjęcia wyszły fatalnie. Redaktorzy długo zastanawiali się, czy je opublikować, bo to mogłoby zniszczyć do reszty, mocno już nadszarpnięty, wizerunek piosenkarki.
Źródła donoszą, że zachowanie Britney podczas wywiadu i sesji fotograficznej wyraźnie wskazywało na to, że jest ona pod wpływem narkotyków. Podobno zdjęcia z sesji są tak złe, że ich publikacja mogłaby definitywnie zakończyć jej karierę. Kiedy je robiono, wywracała oczy i na części z nich uwieczniono ją w taki sposób, że wygląda jakby była już na wpół martwa. Na dodatek nie pozwoliła na stylizację wizażystom pracującym dla magazynu mówiąc, że tylko przyjaciele mają prawo ją dotykać i uparła się na założenie ubrań o dwa numery za małe.
Podczas wywiadu co chwilę wychodziła do łazienki, a za każdym razem kiedy z niej wracała, zupełnie inaczej się zachowywała. Podobno dostała również ataku paniki, bo wydawało jej się, że sufit zaraz na nią runie.
Okazało się też, że Britney ma za nic podstawowe zasady higieny. Kazała zamówić na plan kubełek kurczaków, które zjadła używając tylko rąk, a tłuszcz z palców wytarła w wartą tysiące dolarów sukienkę od Gucciego, na którą zresztą po chwili zwymiotowała. Dodatkowo jeden z jej piesków cały czas zostawiał kupki na planie zdjęciowym, a Spears używała sukienki Chanel do ich usunięcia.
Na koniec ukradła z garderoby pisma OK! ubrania warte 20 tysięcy dolarów. Sama piosenkarka nie zaprzecza, że je wzięła, ale twierdzi, że były to prezenty.
Po wszystkim Britney zagroziła magazynowi, że pozwie ich do sądu jeśli opublikują zdjęcia z tej sesji.