Jak już pisaliśmy, w sprawie "Katarzyny W.", podejrzanej o uduszenie swojej 6-miesięcznej córki pojawił się nowy trop. Chodzi o rzekomy romans jej męża, Bartłomieja, na którego ślady Waśniewska trafiła ponoć przypadkiem, przeglądając zawartość ich domowego komputera. Złość na męża mogła, zdaniem niektórych ekspertów, skłonić ją do wyładowania się na córce, w rezultacie czego doszło do tragedii.
Super Express dotarł do rzekomej kochanki Bartka. Ta jednak zdecydowanie zaprzecza, by łączyło ją z nim coś poważniejszego niż zwykła znajomość.
Znamy się długo - wyznaje pragnąca zachować anonimowość kobieta, której personalia zostały w artykule zmienione na jej specjalną prośbę. Bartek to mój dobry kolega, ale nigdy nie byliśmy parą. Gadanie o naszym romansie to wierutna bzdura. Nigdy nic między nami nie było. Nigdy nie przekraczaliśmy granic, nawet trudno nasze kontakty nazwać flirtem. Raz były bardziej zażyłe i intensywne, by potem słabnąć albo nawet całkowicie zamierać na kilka miesięcy. Gadaliśmy o rzeczach bardzo różnych, o których gadają znajomi. Na przykład dlaczego zmieniłam fryzurę i jak się w niej czuję albo co sądzę o jakimś filmie. W sumie rzeczy trywialne.
Kobieta zapewnia, że nie pamięta, czy przed śmiercią Madzi jej kontakty z ojcem dziecka nabrały szczególnej intensywności.
Raczej nie, ale pewna nie jestem, nie prowadzę zapisków, kiedy ostatnio pisałam do niego SMS-a - wyjaśnia w tabloidzie. Dodaje, że ostatnie spotkanie z Waśniewskim miało miejsce w styczniu, jednak ani przez chwilę nie pozostali wtedy sami.
Poszliśmy na piwo, była nas cała paczka - wspomina. Takie wspólne wypady to była normalna rzecz. Wtedy też tak było. Zresztą, czy ktoś zabija dziecko, bo odkrył pogaduchy męża z inną kobietą? Dla Katarzyny byłaby to okoliczność łagodząca. Można by wtedy uznać to za zbrodnię w afekcie.