"Takie historie tylko w Ameryce"... Rozpoczął się proces portugalskiego modela, który w grudniu 2010 roku brutalnie zamordował swojego 65-letniego kochanka. Renato Seabra nie mógł pogodzić się z utratą partnera. Postanowił odegrać się na starszym o 44 lata Carlosie Castro i w ataku niekontrolowanego gniewu pobił go na śmierć. Obrońca modela utrzymuje, że jego klient jest "osobą z poważnymi zaburzeniami" i nie może iść do więzienia, ale powinien trafić do szpitala psychiatrycznego.
Szokujące szczegóły zbrodni dopiero teraz przedostały się do mediów. Renato wykastrował jeszcze żywego Carlosa otwieraczem do wina, a następnie brutalnie pobił go pięściami oraz kluczem francuskim. Cios w głowę spowodował śmierć 65-letniego mężczyzny. Później... model zawiązał sobie jądra nieżyjącego kochanka na nadgarstkach i wybrał się na spacer po Manhattanie.
Chodził po ulicach i krzyczał, że "posiada moc uzdrawiania". Próbował dotykać ludzi twierdząc, że ma moc uleczania AIDS. To był atak psychozy i Renato nie był świadom swoich czynów - powiedział w trakcie rozprawy obrońca Portugalczyka.
Model dobrowolnie zgłosił się na policję i twierdził, że "nie może być uznany za winnego, gdyż to, co zrobił, było słuszne". Nadal jest przekonany, że jego kochanek zasłużył na śmierć. Innego zdania jest oskarżyciel, który nazwał mordercę "karierowiczem, hieną i pijawką". Jak wielu innych marzył o karierze w show biznesie.
Renato przyleciał do Nowego Jorku dzięki wsparciu Carlosa, który sponsorował jego pobyt w Stanach Zjednoczonych. Płacił za jego utrzymanie i obiecał mu pomóc w karierze zawodowej – powiedział oskarżyciel. Gdy się zorientował, że młody model nie ma szans się wybić, postanowił zerwać umowę. Za to został bestialsko zamordowany.