Jeszcze przed pogrzebem 87-letniego aktora wiadomo było, że całość swojego majątku zapisał żonie, młodszej od niego o 60 lat Kamili. Młoda wdowa miała dostać wszystko, mimo że spędziła z Łapickim zaledwie 3 ostatnie lata jego życia.
Do wyjaśnienia pozostało jednak kilka spornych kwestii. Należą do nich prawa autorskie do niepublikowanych jeszcze dzienników Andrzeja Łapickiego, znajdujące się w posiadaniu jego córki, Zuzanny. Mimo jednak, że córka aktora ma prawa do jego zapisków, rękopisów w sensie fizycznym nie posiada. Ma je Kamila Łapicka, oczywiście o ile nie zdążyła ich jeszcze wyrzucić na śmietnik razem z innymi pamiątkami. Cenne rzeczy aktora wyrzucone przez nią w trzy dni po jego śmierci miały sporą wartość i wyjęte ze śmietnika trafiły do gablotek w Teatrze Kamienica.
Zdaniem środowiska wydawniczego, pośmiertne wydanie wspomnień aktora, który jako nastolatek widział Hitlera na żywo, może okazać się finansowym sukcesem. Tylko czy Zuzanna i Kamila Łapickie zdołają dojść w tej kwestii do porozumienia?
26 września podczas uroczystości na Zamku Królewskim w Warszawie razem odebrały nagrodę Dzieło życia przyznaną zmarłemu aktorowi za całokształt twórczości. Nagroda to nie tylko statuetka, lecz przede wszystkim nagroda finansowa w wysokości 25 tysięcy złotych. Nie wiadomo, jak się nią podzieliły. Z pewnością relacji obu pań nie poprawiają plotki o nowym chłopaku Kamili, z którym podobno spotyka się co najmniej od maja. Czyli romans rozpoczął się jeszcze za życia jej męża. Wprawdzie, jak sama zapewnia w wywiadach, mąż namawiał ją, by nie zwlekała z ułożeniem sobie życia, jednak chyba nikt nie przypuszczał, że zacznie jeszcze przed jego śmiercią.