Za nami szósty odcinek Bitwy na głosy. Atmosfera robi się coraz bardziej napięta, a jurorzy bardziej wymagający. Coraz częściej obrywa się poszczególnym członkom drużyn, a nie już całym chórom.
Na początek zobaczyliśmy występ chóru Juli, który w zeszłym tygodniu zebrał najgorsze opinie wśród jury. W głosowaniu widzów pojawili się jednak w pierwszej trójce. Tym razem poszło im lepiej. Zaśpiewali Black and White Michaela Jacksona. Wydaje się jednak, że wszystkim zespołom oprócz nauczycieli śpiewu przydałby się również nauczyciel angielskiego. Wybrałaś trudną piosenkę, ale warto było – mówiła Alicja Węgorzewska. Dlaczego wcześniej nie braliście takich numerów? Było świetnie – dodała Katarzyna Zielińska.
W kinie, w Lublinie zespołu Brathanki wykonał chór Piotra Rubika. Zebrał same pozytywne opinie. Liber wybrał… swoją piosenkę. Jego zespół zaśpiewał Co z nami będzie. Liber, wolę jak wykonujesz to z inna piękną panią. Mi się nie podobało –oceniła Zielińska.
Andrzej Piaseczny w tym tygodniu wybrał Living La Vida Loca. Zespół wystylizowany na lata 20 (?!) zaśpiewał z koszmarnym akcentem piosenkę Ricky Martina. Poszło tak sobie. Nie było źle, ale zeszłym tygodni spodziewałem się palenia gumy. Jak próba rehabilitacji po udarze – ocenił Wojciech Jagielski. 10-letni chłopak z widowni miał więcej temperamentu niż wy – kpiła z nich Węgorzewska. Powinno ziać ogniem, a ledwo świeci się żarówka – dodał Titus. Chór Ewy Farnej wykonał natomiast Parę chwil Iry, czym podzielił jury.
Niestety dla producentów, plansza z dwoma zespołami, które wezmą udział w dogrywce, pojawiła się przed ogłoszeniem wyników. Chóry Juli i Piotra Rubika musiały wystąpić jeszcze raz. Głosami widzów odpadł zespół młodej piosenkarki. Ze łzami w oczach powiedziała, że żal jej odpadnięcia i faktu, że nie będzie mogła wesprzeć wybranej przez siebie organizacji charytatywnej.