Po aferze z "gwałceniem Ukrainek", za którą konsekwencje poniósł tylko Michał Figurski, Kuba Wojewódzki poczuł się jeszcze pewniej. I chyba ma do tego powody - jego szefowie pokazali, że wolno mu znacznie więcej niż innym celebrytom. Gdy upewnił się, że nie straci pracy, zaatakował wszystkich, którzy go krytykowali, oceniając, że po prostu zazdroszczą mu "kilometrowego apartamentu", "dwudziestoletnich panien" i lamborghini.
Kilka dni temu po raz kolejny pokazał, że właścicielowi takiego auta wolno trochę więcej. Zatrzymał się w centrum Warszawy na ulicy Senatorskiej tuż naprzeciwko Teatru Wielkiego, żeby wstąpić do banku. Samochód zostawił oczywiście na zakazie parkowania, czyli wyraźnej zebrze. Zauważył je nasz czytelnik i domyślił się, kto może być jego właścicielem. Wkrótce potem zobaczył Kubę, który spokojnie wyszedł z banku, przeszedł przez ulicę i wsiadł do lamborhini.
Widujecie czasami luksusowe samochody zaparkowane na chodnikach lub takich wysepkach? Być może straż miejska nie karze mandatami tak bogatych kierowców? A może po prostu mandat to dla Wojewódzkiego żaden wydatek, a na koło w laborghini nie da się założyć standardowej blokady?