Prestiżowy magazyn Forbes opublikował zestawienie najlepiej zarabiających gwiazd polskiego showbiznesu. Na pierwszym miejscu jest Marek Kondrat, wart - wedle zestawienia - 800 000 zł. Tyle reklamodawcy są gotowi zapłacić za twarz aktora. Michał Wiśniewski, no cóż… Forbes pisze:
Z pierwszego miejsca aż na 62. Dziś na reklamówkę z jego udziałem firmy są skłonne wydać zaledwie 340 tys. zł - o 400 tys. zł mniej niż przed rokiem.
Wiśniewski najwyraźniej czyta wszystkie teksty, w których pojawia się jego nazwisko, bo napisał na swoim blogu:
ile zapłacił avans ? wystarczająco. nie ma agencji ? upsss ... tyle jest wart wasz ranking. MNI też nie spytaliście ? prawda ? bo ta firma jest warta więcej niż wasz cały ranking jak wiele innych - ale po co ? po łatwiźnie.
Forbes wspomina też o tak ewidentnych działaniach marketingowych, jak ślub w Vegas (Michał, nie zapomnimy Twojego koślawego angielskiego - czy Ty w ogóle wiesz,
http://www.wrzuta.pl/film/1MS2tQeLJX/?) czy przefarbowanie przez trzecią żonę gwiazdora, Annę Świątczak, włosów na czerwono, żeby lepiej pasowały do koloru włosów męża. Wiśniewski kontratakuje:
Proszę mi wierzyć Pani Iwono: ślub wzięliśmy ponieważ się kochamy, czerwone włosy to próżność w postaci "chęci zmiany" - sprawdzę jak jest w Pani przypadku. Postaram się z ciekawości zlustrować Pani osobę. Może Pani też w życiu się farbowała, robiła sobie paznokcie lub inne tego typu ludzkie fanaberie.
Wiśniewski wraca jeszcze do kwestii swoich zarobków w dość niejasnym akapicie (ach, te zawiłości polskiej gramatyki i podwójnego przeczenia…):
informuję panią, że od 6 lat biorę udział w kampaniach reklamowych. nie było takowej, za którą wziąłbym 800,000 PLN, nie było takiej niż dwukrotność tego co podajecie i żeby pani nabrała pewnej świadomości: nie było takiej, która nie skończyła na przynajmniej trzykrotnej sumie waszego pierwszego miejsca. tylko gwoli wyjaśnienia. i na samym końcu, nie było takiej kampanii reklamowej, na której rozpoznawalność marki przeze mnie reklamowanej nie wyniosłaby ponad 90%.
Nie bardzo rozumiem, co Michał Wiśniewski dokładnie chciał przekazać, ale domyślam się, że chodziło mu o to, że jest bardziej majętny i wyżej ceniony, niżby to wynikało z zestawienia magazynu Forbes. Michałku, to tak jak z byciem dżentelmenem: jeśli musisz to udowadniać, to znaczy, że nim nie jesteś.