Właśnie potwierdzono oficjalnie, że mecz Polska-Anglia, w ramach eliminacji grupowych do Mistrzostw Świata w Brazylii, zostaje odwołany. Na stadionie narodowym w Warszawie, który kosztował prawie 2 miliardy złotych (!) i uchodzi za jeden z najnowocześniejszych w Europie... nie zamknięto dachu. Padający w stolicy od wielu godzin deszcz spowodował, że murawa stała się niezdatna do grania.
Jak tłumaczyła rzeczniczka prasowa Narodowego Centrum Sportu Daria Kulińska, decyzję o zamykaniu (bądź nie) dachu podejmuje delegat FIFA z porozumieniu z drużynami.
Była mowa o tym, żeby dachu nie zamykać, taka była wola obydwu drużyn - mówiła w rozmowie z TVP.
W oficjalnym komunikacie poinformowano, że mecz odbędzie się jutro o 17. Jeżeli oczywiście do tego czasu murawa zostanie doprowadzona do odpowiedniego stanu. Jeżeli nie, trudno wyrokować, kiedy mecz zostanie rozegrany. FIFA teoretycznie mogłaby zadecydować o przełożeniu go na dowolny termin, jednak większość zawodników obydwu reprezentacji związana jest kontraktami ze swoimi klubami ligowymi, których treningów i zgrupowań opuścić nie mogą. Nie mówiąc już o tłumach kibiców z Polski i Anglii. W tej sytuacji mówi się, że najbliższy wolny i pasujący obydwu drużynom termin to... 14 listopada.
Dariusz Szpakowski, który miał komentować mecz, rozmawiał z dziennikarzami angielskimi, którzy tak oceniają całą sprawę:
Polska to dziwny kraj, bo jak jest lato i jest gorąco, to dach jest zamykany, *a jak jest jesień i wiadomo, że będzie padać, to zostaje otwarty... *