"Fakt" w artykule pełnym domysłów donosi o rozpadzie długoletniego związku przeniesionego z ekranu w życie osobiste.
Czytamy: "To już jest koniec! Rozsypał się najgorętszy romans dziesięciolecia, czyli związek Pawła Wilczaka (40 l.) i Joanny Brodzik. Żeby o wszystkim zapomnieć, aktorka rzuciła się w wir pracy na planie serialu "Magda M." i programu, który prowadzić w TVN Style. A Wilczak? Jest zupełnie zagubiony i włóczy się po nocach w męskim towarzystwie.". Czym w oczach autorów artykułu objawiało się "gorąco" tego związku, który gwiazdorzy serialu "Kasia i Tomek" celebrowali skrycie, bez podsycania zainteresowania?
W następnych akapitach anonimowi znajomi Wilczaka utrzymują, że aktor stoczył się, ubiera i prowadzi się jak "lump", jego finanse są w ruinie (odrzuca role w serialach i żyje wystawnie), potrafi tylko kursować między knajpami, w których "tępo gapi się w ścianę".
Doniesienie wywołało we mnie uczucie przygnębienia. Żal Wilczaka, który musi pospiesznie pozbierać się w tę depresyjną, zimową aurę. Inaczej pozostające w sferze domysłów problemy osobiste urzeczywistnią się, gdy filmowcy i producenci telewizyjni spiszą aktora na straty jako osobę nadużywającą alkoholu i rozbitą.