Informacja o "potajemnym" ślubie Justina Timberlake'a i jego wieloletniej narzeczonej, Jessiki Biel, chyba nie ucieszy jego pierwszej wielkiej (i medialnej) miłości, Britney Spears. Jak twierdzą osoby z otoczenia piosenkarki, od czasu ich rozstania, niemal 10 lat temu, zaczęły się poważne problemy 31-letniej dziś piosenkarki. Co było później wszyscy wiemy - ślub z darmozjadem Kevinem Federlinem, chodzenie bez majtek, ogolenie się na łyso oraz załamanie nerwowe.
Były menedżer Britney (a także jej kochanek), Sam Lutfi, pozywa rodziców piosenkarki o bezprawne zerwanie kontraktu z nim. Jedną z osób zeznających wczoraj przed sądem był adwokat Jamie Spears'a, ojca gwiazdy, który przyznał, że po rozstaniu z Justinem życie jego córki zaczęło wymykać się spod kontroli.
Łączyło ich ogromne uczucie, które zakończyło się bardzo boleśnie - zeznał mecenas Leon Gladstone. Rodzice Britney zauważyli, że bardzo się zmieniła i wpadła w depresję. Kiedy pojechała do Las Vegas i wzięła tam ślub ze swoim przyjacielem z dzieciństwa i rozwiodła się po 55 godzinach, zdali sobie sprawę, że stracili z nią kontakt i że najprawdopodobniej nadużywa ona zakazanych prawem środków odurzających.
Jak sądzicie, czy Spears nie przeszłaby załamania nerwowego, gdyby Timberlake jej nie zostawił?