Na weselu Oli Kwaśniewskiej i Jakuba Badacha bawili się goście, których majątki liczone są w miliardach złotych. Byli też politycy i celebryci. Państwo młodzi mieli do nich tylko jedna prośbę - o wpłacanie datków na schronisko dla psów w podwarszawskim Celestynowie, zamiast kupowania kwiatów i drogiego wina. Zarówno Kwaśniewska jak i Badach i tak mają już wszystko - willa wartą 1,5 mln złotych, obrączki za 13 tysięcy, dwie kreacje ślubne za 20 tysięcy oraz podróż poślubną do Kenii, na którą wydali około 20 tysięcy złotych. W zupełniej innej sytuacji znajdują się bezdomne psy, które na próżno wypatrują dachu nad głową. Raczej się nie doczekają.
Na wieść o tym, że goście "ślubu roku" zamierzają wpłacić darowizny na ten cel, kierownictwo schroniska rozmarzyło się na temat 40 a może i 50 nowych, ocieplanych bud, w których jego podopieczni mogliby przetrwać zimę. Na ślub przyszło w końcu tyle znanych, bogatych i "szanujących się" osób. Schronisku wystarczyłoby tyle, ile Ola z Kubą wydadzą na swoją wycieczkę zagraniczną. Niestety w ciągu miesiąca, który upłynął od wesela, na konto Fundacji Centrum Pomocy Zwierzętom wpłynęła kwota wystarczająca na zakup... 1/3 budy.
Mamy jedną wpłatę 200 złotych - potwierdza w rozmowie z Super Expressem kierowniczka schroniska. To na pewno jest od gościa, bo jest napisane "zamiast kwiatów". Na blankiecie widnieje nazwisko, które nie pojawia się na pierwszych stronach gazet.
Zdaniem menedżerki Kwaśniewskiej, psom nic się nie stanie, jeśli jeszcze trochę poczekają.
Pieniądze zostaną wpłacone, ale nie powiemy gdzie i kiedy - obiecuje Małgorzata Herde, zaskoczona pytaniem tabloidu. Jedni dawali w kopercie, inni sami wpłacali. To nie jest państwo policyjne. Przecież dopiero co był ślub.
Niestety, pani Ola nie skontaktowała się z nami jeszcze - komentuje to w Twoim Imperium pracownik schroniska...
Pudelek pozdrawia polskie elity. Jak zwykle pokazały, że są warte swoich pieniędzy.