W sierpniu media podały bardzo smutną wiadomość o śmierci Tony’ego Scotta. Początkowo stwierdzono, że reżyser Top Gun popełnił samobójstwo, ale rodzina zaprzeczyła tym doniesieniom. Policja uznała argumentację żony reżysera, że był to tragiczny wypadek. Po wnikliwym badaniu sprawy okazało się jednak, że zarówno list pożegnalny, jak i wyniki sekcji zwłok ostatecznie potwierdzają, że Scott umyślnie odebrał sobie życie.
Badania toksykologiczne wykryły bardzo silną dawkę środków nasennych oraz antydepresyjnych w organizmie reżysera. Policja uznała, że Scott najpierw próbował się zabić połykając pigułki, a gdy to nie podziałało, postanowił skoczyć z mostu. Taką wersję potwierdzają także zeznania świadków, którzy powiedzieli, że "samobójca zachowywał się jak pijany i przed skokiem chwilę się zawahał".
Najbardziej zastanawiająca jest jednak informacja, że Scott nie był chory. Początkowo wydawało się, że Tony odebrał sobie życie z powodu nieuleczalnego nowotworu mózgu. Sekcja zwłok nie wykazała jednak żadnych śladów guza. Rodzina reżysera zamierza pozwać lekarza, który zdiagnozował u niego raka…