10 miesięcy po tajemniczej śmierci Violetty Villas w Sądzie Rejonowym w Kłodzku rozpoczął się proces jej byłej "opiekunki" Elżbiety B. Zdaniem śledczych oskarżona aktywnie przyczyniła się do śmierci gwiazdy, głodząc ją, zamykając w komórce, izolując od ludzi, podsycając jej lęki przed służbami specjalnymi oraz zmuszając do picia alkoholu. Wielokrotnie pozostawiała samą w nieogrzanym domu bez jedzenia. Ponadto śledztwo wykazało, że gdyby w okresie bezpośrednio poprzedzającym śmierć piosenkarki gosposia okazała jej więcej troski, np. wzywając lekarza, Villas miałaby szanse na wyzdrowienie.
"Opiekunka" jest oskarżona o znęcanie się psychiczne nad artystką od stycznia 2009. do grudnia 2011 roku. Grozi jej za to 5 lat więzienia. Proces rozpoczął się wczoraj i od razu został utajniony.
W trakcie postępowania wyjdzie na jaw wiele faktów z życia prywatnego gwiazdy, dlatego wnioskujemy o wyłączenie jawności - wyjaśnia Faktowi prokurator Grzegorz Howorski.
Elżbieta B., która jeszcze w czerwcu tego roku w rozmowie z tabloidem zapewniała o swojej niewinności (zobacz: Elżbieta B.: "Pańcia kochała mnie jak córkę!"), trochę spuściła z tonu.
To sąd zdecyduje, czy jestem winna czy nie - oświadczyła wczoraj dziennikarzom. Nie mam nic więcej do powiedzenia.
O jej winie przekonany jest syn Villas, Krzysztof Gospodarek: Walczę o sprawiedliwość i ujawnienie całej prawdy. Uważam, że jest winna śmierci mojej mamy i powinna spotkać ją kara.