Jak już pisaliśmy, Robert Janowski przełożył zaplanowany na jesień tego roku ślub z Moniką Głodek na spokojniejsze czasy. Przed zawarciem nowego związku, prezenter chce najpierw rozstać się na dobre z porzuconą żoną i uporządkować zaległe sprawy rodzinne, zwłaszcza te związane z miejscem zamieszkania jego nastoletnich córek.
Na razie wystarczy mi tych rodzinnych zawirowań - wyznał niedawno w rozmowie z tygodnikiem Rewia.
Sprawa sądowa z jego drugą żoną dotyczącą opieki rodzicielskiej nad Anielą i Antoniną zapowiada się na długą i bolesną. Katarzyna Dańska kategorycznie odmawia zgody na to, by córki zamieszkały z ojcem i jego szeroko uśmiechającą się do zdjęć narzeczoną.
To pierwszy z powodów przełożenia ślubu, Drugim jest podobno... brak pieniędzy.
Muszę zarobić na alimenty i swoje wesele - wyjaśnia Janowski. Dlatego właśnie twardo negocjuje warunki z organizatorami, którzy zapraszają go na imprezy. Jak donosi tabloid, za poprowadzenie bankietu w Ostrowie Wielkopolskim zainkasował aż... 45 tysięcy złotych. Organizatorom, którzy próbowali się z nim targować, wyjaśnił, że potrzebuje pieniędzy na ślub i alimenty. Co ciekawe, nie podzielił się chyba z tą refleksją ze swoją własną narzeczoną. Mimo że jeszcze niedawno chwalił się na Facebooku, że właśnie się jej oświadczył, Głodek idzie w zaparte, że nie wtajemniczył jej w swoje ślubne plany.
Nic nie wiem o ślubie - zapewnia w rozmowie z Rewią. Ani moim ani żadnym innym.