Krystyna Janda opublikowała ostatnio na swoim blogu ostry tekst ujawniający kulisy show biznesu i tego, jak ludzie z jej środowiska sprzedają swoich "przyjaciół". Zobacz: "Byłe żony ZASTAWIAJĄ PUŁAPKI NA ZNANYCH MĘŻÓW! Wzywają fotografów!".
Rację Jandzie przyznaje celebrytka TVN, Karolina Korwin-Piotrowska, znana z regularnej krytyki polskiego show biznesu. Potwierdza, że podrzucanie donoszenie na kolegów, by podlizać się tabloidom, jest w jej branży na porządku dziennym.
Krystyna Janda na swoim blogu napisała to, o czym wiadomo od lat. Polscy celebryci, często po to, aby ratować swoją reputację, karierę, opinię wchodzą w ryzykowne relacje z tabloidami i paparazzi donosząc miedzy innymi na swoich kolegów. Byłych narzeczonych. Mężów. Byleby ze znanym nazwiskiem. Szok? Drodzy państwo, to trwa od lat, tylko teraz wreszcie mówi się o tym głośno - opisuje w serwisie Na temat i wspomina sytuację z połowy lat 90-tych, kiedy to podczas Festiwalu Filmów Fabularnych w Gdyni rozmawiała z paparazzi: Wtedy ów paparazzi powiedział mi o pewnej historii, o której dostał cynk od jednej z zainteresowanych stron. Swoją opowieść zakończył zdaniem: Oni już sami dzwonią... Nie chciałam uwierzyć, że ktoś, sam znany, kto jest w związku z kimś równie znanym, może sprzedać do mediów informację o tym, kiedy i gdzie jej ukochana osoba będzie jeść obiad i dokąd potem pojadą. Przecież to są prywatne sprawy, prawda? Nie minęło kilkanaście dni - w jednym z tabloidów zobaczyłam zdjęcia, o których mi opowiadano. To była jedna z pierwszych ustawek, które zobaczyłam w prasie. Wtedy był to szok. Dzisiaj - normalka.
Dobrych kilka lat temu usłyszałam historię o tym, jak jedna znana pani, która miała romans z innym znanym, ale żonatym i dzieciatym, panem weszła w relację z ówczesnym tabloidem i za pomocą umiejętnie udzielanych tam wywiadów, dawała znać ówczesnemu "ukochanemu", że na przykład potrzebuje kasy na remont kuchni. Inna znana pani zainscenizowała "sesję" pocałunków przy śmietniku, która miała przekonać jej ukochanego do rozwodu i ślubu.
Korwin-Piotrowska wyjaśnia, że wielu celebrytów nie ma innego wyjścia i w ten sposób zarabia na życie i podtrzymuje swoje medialne "kariery":
Donosy kwitną. Na kolegów, na kumpli od zabawy, na byłe żony i mężów, na wszystkich, bo skądś prasa plotkarska newsy musi mieć. Nie robi tego szołbizowa "pierwsza liga", bo po prostu nie musi. Ma na życie i bez tego, a jeśli się upija, zdradza i szokuje, to w domu, a nie pod ostrzałem fleszy. Sprzedaje się jednak dzisiaj już wszystko. Daty rozwodów, miejsca narodzin dzieci, ślubów, wesel, chrzcin, szpitali, a nawet dokładnie miejsca na cmentarzu. Hasło "prywatność" w kontekście szołbiznesu, odchodzi w niepamięć... Trzeba o tym mówić, bo trzeba nazywać po imieniu zwykłe skurwysyństwo.