Trzy tygodnie temu Marta Kaczyńska ostatecznie podjęła planowaną od miesięcy decyzję o wyprowadzce z zajmowanego wraz z mężem apartamentu w Gdyni. Wraz z córkami zamieszkała w świeżo wyremontowanym mieszkaniu w Sopocie, odziedziczonym po zmarłych rodzicach. Pomiędzy nią a mężem szybko powstały rozbieżności dotyczące podziału opieki nad dziećmi. Dubienieckiemu zależy na tym, by Ewa i Martynka spędzały z nim weekendy, na co z kolei nie chce się zgodzić ich mama. Jak donosi Super Express, kilka dni temu dała mu do zrozumienia, co sądzi o pomyśle zabierania dzieci na weekendy. Kiedy Marcin po nie przyjechał, demonstracyjnie przetrzymała go przed drzwiami.
Dubieniecki stał przed domofonem, zaglądał przez okno, chwilę później dzwonił z komórki - relacjonuje tabloid. Czyżby rozmawiał ze swoją żoną? Z boku wyglądał na człowieka, który dobija się i nie chcą go wpuścić.
Po dłuższym czasie Marta w końcu otworzyła mu drzwi. Być może miał jakieś argumenty, które ją przekonały. Biorąc pod uwagę, jak skończyło się rozstanie z Martą dla poprzedniego męża, na razie jej stosunki z Marcinem nie są chyba wcale najgorsze.
Przypomnijmy, że, jak zdradziła sopocka prokurator, Piotr Smuniewski dowiedział się od Marty, że nie jest ojcem swojej córki. Marcin Dubieniecki potwierdził natychmiast w tabloidzie, że to on jest "faktycznym" ojcem Ewy.