W sobotę Fundacja Gdyński Most Nadziei, która wspiera osoby walczące z nowotworem, zorganizowała spotkanie z Jerzym Stuhrem. Aktor podpisywał książki w Cafe F. Minga, opowiadał o swoich doświadczeniach, a także komentował książkę Tak sobie myślę..., w której opisał walkę z rakiem.
W rozmowie z Gazetą Wyborczą aktor przyznaje, że od samego początku był pewien, że wyzdrowieje: Wiedziałem, że z tego wyjdę. Ale nie wiedziałem kiedy.
Zadaniem artysty to właśnie psychika odgrywa kluczową rolę w walce z chorobą. Podał nawet statystki, z których wynika, że najczęściej zdrowieją samotne matki. Stuhr przyznał także, że to doświadczenie go odmieniło:
Na pewno zmienia system wartości. Na szlachetniejszy. Nikomu nie życzę choroby, ale gdy ona przyjdzie, trzeba w niej zobaczyć, co mi może dać dobrego. Czy mnie pogłębi, czego mnie nauczy. Właściwie to trzeba być wdzięcznym. Przeważnie w takiej sytuacji 80-90 proc. ludzi się załamuje. Niewielu jest tych, którzy nie dopuszczają do siebie zwątpienia.
Słowa i zachowanie aktora różnią się zdecydowanie od tego, co pokazał Nergal, który po wyzdrowieniu mocno skrytykował pomagającą mu w chorobie byłą narzeczoną i nagrał dziwne wideo w kostnicy, którym stara się zaszokować wszystkich, którzy trzymali za niego kciuki.
Co o nim myślicie?