Początkowo zaproszenie ponad 150 dziennikarzy na pokład wynajętego samolotu i zafundowanie im przelotów do siedmiu różnych krajów świata w ciągu siedmiu dni wydawało się świetnym pomysłem. Menedżerowie Rihanny wpymyślili, by z okazji wydania przez nią siódmego albumu wyruszyć na trasę koncertową 777 Tour, która potrwa dokładnie tydzień.
Wystarczyły jednak cztery dni, by dziennikarze i fani zaczęli się buntować. A wszystko przez zespół nagłej zmiany strefy czasowej, tzw. jet lag. Wszyscy są już zmęczeni, narzekają na brak snu i brak dobrej organizacji. Co gorsza, twierdzą, że nie mają nawet dostępu do... toalety.
Chciałbym się napić wody, ale z drugiej strony cieszę się, że jej nie ma, bo wtedy zachciałoby mi się siku - mówi dziennikarz. Nie można się załatwić, bo czekamy godzinami w autobusie bez toalety i nie wiemy, kiedy będziemy mogli wejść do samolotu.
To koszmar. Wariujemy - piszą inni dziennikarze i twierdzą, że od kilku dni nie mają dostępu do Rihanny. Oglądają ją tylko codziennie na niemal identycznych koncertach. Każdy lot jest opóźniony, a wszyscy muszą czekać w samolocie. W Paryżu okazało się, że dziennikarze siedzieli w swoich siedzeniach przez 4 godziny (!), bo piosenkarka... wybrała się do sklepu kupić bieliznę. Nie zorganizowano ani jednej z obiecanych siedmiu konferencji prasowych. Gwiazda odmawia też odpowiedzi na jakiekolwiek pytania.
Czy robi to celowo, żeby zemścić się na mediach?
Reporterzy donoszą, że część z nich jest nieustannie pijana i korzysta z darmowego baru. W takich warunkach trudno się chyba dziwić. Piątego dnia australijski reporter radiowy, który drażnił wszystkich graniem na harmonijce, przebiegł się po samolocie... zupełnie nago. Ekipie Fuse udało się to zarejestrować. Zobaczcie: