Katarzyna Waśniewska jest bez wątpienia największą negatywną bohaterką mijającego roku. Jej "przygody" są skandaliczne nie tylko dlatego, że osłabiają wiarę w sprawiedliwość polskich sądów. Za jej kłamstwa, ucieczki i wycieczki płaci polski podatnik. Jak szacuje Fakt, na poszukiwania jej "porwanej" córki, a potem jej samej, pobyt w szpitalu psychiatrycznym oraz pobyty w areszcie i prace operacyjne związane ze śledztwem wydano już... około 700 tysięcy złotych! Do zakończenia procesu i odbywania ewentualnej kary kwota ta może wzrosnąć nawet do MILIONA.
Przygoda Katarzyny z mediami i wymiarem sprawiedliwości zaczęła się niemal rok temu - 24 stycznia zgłosiła ona porwanie swojej półrocznej córki Magdy. Kiedy Waśniewska twierdziła, że dziecko zostało porwane, do jego poszukiwań zatrudniono policjantów i strażaków. Po tym, jak Rutkowski "spowodował" jej przyznanie się do winy, przeczesano również rzekę Przemszę z pomocą płetwonurków, a rozległy teren, który wskazała jako miejsce ukrycia zwłok dziecka, przeszukano za pomocą georadaru, którego wypożyczenie to koszt kilkunastu tysięcy złotych.
Trzeba dodać do tego koszty jej pobytu w areszcie, konwojów, doprowadzeń, mieszkania policyjnego, w którym miała być rozpracowywana przez śledczych, ekspertyzy, opinie biegłych, badania, eksperymenty śledcze, pobyt w szpitalu na oddziale psychiatrycznym - mówi w rozmowie z tabloidem Arkadiusz Andała, właściciel biura detektywistycznego w Chorzowie i były oficer policji. Według moich wyliczeń i z mojego policyjnego doświadczenia wynika, że to około 400 tysięcy złotych, jeśli zatrzymamy się w momencie, kiedy Katarzyna Waśniewska po raz pierwszy trafiła do aresztu.
Dwutygodniowy pobyt Waśniewskiej w areszcie to koszt około 3 tysięcy złotych (po 150-200 zł za dzień). Kiedy ją wypuszczono, zażądała odwiezienia do domu radiowozem i doprowadzenia w eskorcie pod same drzwi mieszkania rodziców. Kiedy 5 listopada zniknęła, rozpoczęła się szeroko zakrojona akcja policjantów. Jej szacowany koszt to około 50 tysięcy złotych (paliwo do radiowozów, wynagrodzenie dla policjantów, telefony, sprawdzanie bilingów i inne działania operacyjne). Kiedy natomiast wydano nakaz jej aresztowania i przez 3 dni była poszukiwana listem gończym, do rachunku dopisano kolejne 20 tysięcy.
W tę kwotę trzeba wliczyć koszt eskorty policyjnej, konwoju, pracy podlaskich policjantów, wyjazd ze Śląska pod Białystok i powrót, działania operacyjne, które doprowadziły do jej zatrzymania - dodaje detektyw Andała.
Mimo że jest znana w całym kraju, Katarzynie udało się znaleźć pomocnego pedofila, który twierdzi, że nigdy nie słyszał o jej problemach z prawem...
Przypomnijmy: Ukrywała się z kochankiem SKAZANYM ZA PEDOFILIĘ!