Robert Janowski zakochał się ponoć w Beacie Kozidrak, kiedy po raz pierwszy usłyszał ją w utworze Nie ma wody na pustyni, prawie 30 lat temu. Kiedy jeździł po Polsce z zespołem Oddział Zamknięty, drogi ich i Bajmu często się przecinały, jednak dopiero w 2008 zebrał się na odwagę i zaproponował Kozidrak nagranie wspólnej piosenki. W studiu w podkrakowskich Niepołomicach powstał utwór Deszcz.
Informatorzy Na żywo twierdzą, że mąż i menedżer piosenkarki, Andrzej Pietras, nie był nią zachwycony. Uważał poza tym, że Beata powinna trzymać się ustalonej przed laty zasady nagrywania tylko i wyłącznie w swoim prywatnym studio w Lublinie. Rok później Janowski zaprosił Beatę do swojego programu Jaka to melodia, gdzie ponownie zaśpiewali Deszcz. Na koniec wręczył jej bukiet białych róż. Jak twierdzi tygodnik, wielkim marzeniem muzyka jest, by Kozidrak zaśpiewała na jego trzecim z kolei ślubie, z Moniką Głodek.
Robertowi zamarzyło się wesele w stylu lat 80-tych, do których ma słabość - mówi znajomy muzyka. Para wystąpi w odpowiednich strojach, nad doborem ich będzie czuwać Monika - stylistka i kostiumograf. Robert chce, by na jego ślubie zaśpiewała Beata Kozidrak. To gwiazda, którą podziwia od wczesnych lat młodości**.**
Kłopot w tym, że na taki pomysł nie chce się zgodzić mąż artystki. Jak twierdzi tabloid, z zazdrości.
To głupie pytanie i dziwaczny pomysł - powiedział Pietras dzwoniącemu do niego dziennikarzowi.
Chcielibyście, żeby Beata wystąpiła u Was na weselu?