Mark Zuckerberg ma coraz więcej problemów z utrzymaniem dobrego wizerunku Facebooka, który ponoć jest miejscem przeznaczonym do swobodnego komunikowania się. Pracownicy największego serwisu społecznościowego świata mają na swoim koncie mnóstwo wpadek. Przez ostatnie dwa miesiące Facebook borykał się z trzema głośnymi na cały świat skandalami ocenzurowania zupełnie niewinnych zdjęć.
Z profili prywatnych użytkowników usunięto między innymi zdjęcia matki karmiącej swoje nowonarodzone dziecko oraz pary kąpiącej się razem z wannie pełnej bąbelków (widać było tylko ich twarze i nagie ramiona). Facebook został też oskarżony o homofobię po wykasowaniu niewinnych zdjęć, na których brat całował brata w policzek. Uznano, że to para gejów i... zlikwidowano ich albumy.
Pomyłki i oskarżenia o bezsensowną cenzurę nie powstrzymały moderatorów przed wykasowaniem zdjęcia kobiety w wannie. Na fotce widać goły łokieć, który uznano, za... nagą pierś z dość dziwnym sutkiem.
Skąd biorą się te dziwaczne pomyłki? Wyjaśnienie może wcale nie być wesołe. Śledztwo jednego z amerykańskich portali wykazało, że większość moderacji na Facebooku wykonują bardzo kiepsko wynagradzani ludzie z krajów odległych od nas kulturowo, głównie z Indii, gdzie widok nawet niewinnej golizny w mediach jest czymś niedopuszczalnym. Przy okazji warto dodać, że moderatorzy kilka razy protestowali już przeciwko wykorzystywaniu ich do niewolniczej pracy. Prawdopodobnie bylibyśmy więcej niż zdziwieni, gdybyśmy zobaczyli kto i w jakich warunkach tak naprawdę przegląda i ocenia nasze zdjęcia...
Przepracowani, azjatyccy cenzorzy wiele zdjęć uznają za obsceniczne, mimo że dla Europejczyków lub mieszkańców Stanów Zjednoczonych wiele z nich to zwykłe, rodzinne scenki, przykładowo ze ślubu.
Rzeczywiście, zdjęcie w wannie może być trochę mylące, zwłaszcza dla kogoś z obsesją nagości, jaka z pewnością wyrabia się u pracownika usuwającego całymi dniami zdjęcia z sieci. Na pierwszy rzut oka widać jednak, że z tą piersią jest coś nie tak...
A oto zdjęcia karmiących matek usunięte z Facebooka: